Powiernik, czyli przygody współczesnego Słowianina – recenzja i wywiad z autorem!
Napisanie tej recenzji to najtrudniejsze zadanie, jakiemu musiałam ostatnio sprostać, bowiem dawno nie miałam tak ambiwalentnych uczuć wobec czytanej powieści. Tak więc jeśli lubicie jazdę rollercoasterem, to propozycja dla Was!
Tytuł: Powiernik
Autor: Franciszek M. Piątkowski
Rok: 2019
Liczba stron: 220
„Powiernik” to powieść wydana własnym sumptem przez autora. I jak to z debiutami bywa, ma wady i zalety debiutu. Pomysł na fabułę jest ciekawy i oryginalny. W kancelarii lubelskiego rodzimowiercy Marka Lichockiego pojawia się tajemniczy Jan Rokicki, który proponuje mu wprowadzenie w arkana starej wiary i przejęcie funkcji Powiernika, którego zadaniem jest stanie na straży dawnej wiedzy, obyczajów i pozostawanie wiernym rodzimym bogom. Adwokat zgadza się na tę propozycję. Szybko okazuje się, że ta decyzja na zawsze zmieni jego życie i pozwoli odkryć tajemnice, których istnienia nie podejrzewał. Przyjaźń z ubożęciem, podróż w zaświaty czy spotkanie z wieszczym to tylko przedsmak tego, co czeka na nas w „Powierniku”.
SŁOWIAŃSKIE UNIWERSUM
Świat słowiańskich bogów i istot opisany w powieści robi wrażenie i zasługuje na uwagę, gdyż autor kreuje go ze znawstwem i autentyczną pasją, co stanowi jej ogromną wartość. Najlepsze momenty książki to właśnie te dotyczące historii, obrzędów i świąt (Święta Plonów, Dziadów, Jarych Godów) oraz sceny dziejące się w Prawii i Nawii. Autor przedstawia swoją wizję zaświatów i bogów (poza panteonem pojawiają się też istoty z bestiariusza, wśród nich mój ulubieniec Perepłut), robi to świadomie i konsekwentnie, co korzystnie wpływa na odbiór całości, a jego wiedza dotycząca słowiańszczyzny, przekazana w ciekawy sposób, robi wrażenie. Mocną stroną powieści są też barwne, szczegółowe opisy, które uruchamiają wyobraźnię i tworzą prawdziwie słowiański klimat – urzekający, piękny, nieco mroczny. Akcja toczy się wartko, autor sprawnie buduje napięcie i prowadzi czytelników przez historię, której zakończenie jest wstępem do kolejnej części.
ŁYŻKA DZIEGCIU
Słabszym elementem powieści są sceny dziejące się w realnym świecie. Życie Lichockiego przypomina chwilami sielski obrazek rodem z telenoweli, a dialogi między bohaterami o pracy zawodowej czy życiu prywatnym również pozostawiają wiele do życzenia.
Postać głównego bohatera, kreowana na XXI-wiecznego herosa, któremu wszystko się udaje i z dnia na dzień przybywa mocy, momentami może budzić wątpliwości, ale faktem jest, że nie da się go nie lubić.
Jeśli przymkniecie oko na brak redakcji i korekty (literówki, powtórzenia etc.), językowe koszmarki takie jak „łans kozie def” (Sic!) i kilka przekleństw, lektura wciągnie Was na dobre.
PODSUMOWANIE
Czy warto sięgnąć po „Powiernika? Moim zdaniem tak, bo debiut Franciszka Piątkowskiego pokazuje, że autor ma wiele niebanalnych pomysłów, z powieści na powieść rozwija swój warsztat i jeszcze nie raz może nas zaskoczyć.
Jeśli spodoba Wam się ta historia, koniecznie sięgnijcie po „Widzącego” – kontynuację przygód Marka Lichockiego.
Książkę można zakupić na stronie Twórcy: KUP KSIĄŻKĘ
WYWIAD Z FRANCISZKIEM PIĄTKOWSKIM
Jak zaczęła się Pana przygoda z literaturą? Czy pamięta Pan swoje pierwsze lektury?
Początek mojej przygody z literaturą ginie w mroku dziejów. Przypominam sobie mgliście, że najpierw była Lokomotywa Tuwima i wiersze Brzechwy. Potem już literacka lawina dzieląca się na kolejne etapy – etap przygodowy (Sath Okh, Karol May, Alfred Szklarski), etap niesamowity (Umberto Eco, horrory Paula Wilsona i Guya N. Smitha), w końcu etap fantastyczny, który zapoczątkowali Tolkien, Eddings i Hobb, a ugruntował Sapkowski i Martin. To są nazwiska, które najbardziej „nawoziły” moją wyobraźnię.
Które książki wywarły na Panu szczególne wrażenie, zachęciły do dalszych literackich podróży?
Sporo tego było, ale jeżeli miałbym wymienić pierwszą piątkę dzieł (również wielotomowych), to po kolei: Władca Pierścieni Tolkiena, Wiedźmin Sapkowskiego, Imię Róży i Baudolino Umberto Eco, seria Retrospektywa Martina oraz seria Cmentarz Zapomnianych Książek Zafona, a w świat prawdziwie słowiański wciągnął mnie Bogumił Wiślanin Pawła Rochali.
Jaką literaturę czyta Pan najchętniej?
Czytam najchętniej literaturę z nutką niesamowitości. Najchętniej takiej, która osadzona jest w realiach. Mistrzami takiego zabiegu są dla mnie Umberto Eco i Carlos Ruiz Zafon. Wychodzę z założenia, że najlepsza fikcja jest jak najbliżej prawdy. Oczywiście czytam również fantastykę wszelaką. Ostatnio odkryłem prozę Roberta M. Wegnera i Tadeusza Nowaka. Poza tym wszelką literaturę faktu o wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyźnie oraz reportaże z dalekich krajów, najchętniej w stylu dzieł Kapuścińskiego.
Co obecnie Pan czyta?
Niewiele czytam obecnie, ponieważ dużo piszę i to pochłania mi większość wolnego czasu. Poza tym staram się unikać ulubionej przeze mnie fantastyki, żeby nie wbić sobie do głowy jakiegoś wątku czy patentu, który później nieświadomie powtórzę u siebie. Jednak kiedy już poświęcam czas na czytanie, to cierpię na dość powszechną chorobę czytania kilku książek na raz. Mam teraz na stosie przy łóżku: Półbaśnie Tadeusza Nowaka, Herby, legendy dawne mity Cetwińskiego i Derwicha, Głos Boga Jacka Soboty i W Dolinie Muminków (czytam córce na dobranoc).
Gdyby na bezludną wyspę mógł Pan zabrać ze sobą jedną książkę, byłaby to…
To jest jeden z najgorszych wyborów, jakie można przede mną postawić… Może Cień Wiatru Zafona? Mam tam sporo niesamowitości, ukochaną Barcelonę i mogę dokarmić moje „iberofilstwo”.
Proszę wskazać kamienie milowe na swojej literackiej drodze.
Pierwszy kamień milowy to decyzja, żeby zacząć pisać. Drugi to moje czterdzieste urodziny, na które dostałem wydrukowane pierwsze egzemplarze Powiernika. Okazało się, że żona wyciągnęła mi z laptopa prawie gotowy tekst i wraz z przyjaciółmi postanowili zrobić mi prezent w postaci wydrukowanej książki. Trzeci to pojawienie się drukiem Widzącego. I literacka lawina mnie porwała.
Co było impulsem do napisania powieści „Powiernik”?
Po przeczytaniu kolejnej z rzędu książki, której akcja toczyła się w zamierzchłych czasach przedpiastowskich, doszedłem do wniosku, że chcę przeczytać coś, co będzie się działo „tu i teraz”. Ale niestety nic takiego nie znalazłem. Więc postanowiłem napisać taką powieść sam. Zaczęła mi kiełkować opowieść i krok po kroku sama mnie wciągnęła. A teraz nie chce wypuścić.
Jest Pan żercą w lubelskiej grupie Krucze Gniazdo. Jak zareagowali przyjaciele i znajomi na Pana powieść?
Wszyscy wokoło reagują ogromnie życzliwie. Wielu znajomych przeczytało obie części – Powiernika i Widzącego, w tym sporo osób z naszej grupy, i odbiór jest znakomity. Sporo osób zainteresowało się również samą tematyką Słowiańszczyzny, na czym mi ogromnie zależało. Aż trudno mi uwierzyć w to, co od roku, czyli od chwili wydania Powiernika, się dzieje.
Czy pisząc „Powiernika” myślał Pan o zainteresowaniu starą wiarą czytelników niebędących rodzimowiercami?
Zdecydowanie tak. To był drugi, obok braku takiej literatury na rynku, powód, dla którego zacząłem pisać. W ten sposób chciałem zainteresować potencjalnych czytelników Słowiańszczyzną, pogaństwem, słowiańskimi wierzeniami i oczywiście rodzimowierstwem. Dlatego też główny bohater jest rodzimowiercą. Zawsze wychodziłem z założenia, że najlepszą promocją naszych słowiańskich korzeni są działania poprzez kulturę i tak chciałem działać. Okazuje się, ku mojej ogromnej radości, że to działa. Co chwilę dostaję wiadomości, że ktoś zaczął się interesował Słowiańszczyzną po przeczytaniu moich książek. Nawet w Kruczym Gnieździe jest kilka osób, które pojawiły się tam dzięki powieści.
Czy postać głównego bohatera jest pana literackim alter ego?
Początkowo broniłem się przed przyznawaniem się do tego, ale dałem za wygraną. Tak, Marek Lichocki to niemalże ja. Wszystkie miejsca, które opisałem, a są umiejscowione w Jawii, czyli realnym świecie, odwiedziłem osobiście, większość postaci ma swoje inspiracje w rzeczywistych osobach, sporo zdarzeń przeżyłem sam. Słyszę czasami, że relacja Marka z żoną (wcześniej narzeczoną) jest przesłodzona, a jego życie zawodowe zbyt uporządkowane, ale… tak wygląda moje małżeństwo i moje zawodowe życie. Piszę z autopsji, a Marek dostał moje życie.
Która istota opisana w powieści jest Panu najbliższa i dlaczego?
Myślę, że mimo wszystko Miła. To opiekunka, mentorka, przyjaciółka i siostra w jednym. Z Bogów na pewno Strzybóg. To mój bóg-patron, więc nie mogło być inaczej.
Czy powieść przed dodrukiem zostanie zredagowana i poddana korekcie?
Po wydaniu ostatniej części trylogii planuję reedycję. Powiernik będzie zredagowany, poddany porządnej korekcie, cała trylogia będzie wzbogacona ilustracjami, może uda się wydać ją w twardej okładce.
Czy będzie kolejny tom przygód Marka Lichockiego?
Oczywiście. W tej chwili dostępny jest Powiernik i druga część – Widzący. Za chwilę pojawi się trzecia książka, czyli zbiór opowiadań ze świata Powiernika pt. Powiernik-Bogowie i stwory, którego premiera będzie 3 maja. Następnie skupiam się nad domknięciem trylogii. Potem zapewne napiszę kolejny zbiór opowiadań, następnie pojawi się reedycja trylogii. A potem będzie kolejna powieść, ale na razie nie będę zdradzał szczegółów. Mam nadzieję, że to będzie ciekawe zaskoczenie.
Na koniec proszę o kilka słów do czytelników.
Nadal trochę nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. Jestem ogromnie wdzięczny, że jesteście, że czytacie, przyjęliście do siebie świat Powiernika i jestem wzruszony tak wspaniałym odbiorem powieści. Wszystkie wspaniałe recenzje i opinie niewymownie mnie cieszą i bardzo dopingują do dalszego pisania. Obiecuję, że to dopiero początek. Głowa mi się gotuje od pomysłów.
Autor: Adrianna Aminae Janusz
W ramach iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa
CC- BY- SA 3.0