Ładowanie

“Chąśba”, bo nie każdy jest tym, kim się wydaje być

“Chąśba”, bo nie każdy jest tym, kim się wydaje być

Katarzyna Puzyńska znana jest jako znakomita autorka klasycznych kryminałów psychologicznych oraz serii non fiction pod tytułem Policjanci. Tym razem autorka zabrała się za powieść fantasy na podstawie słowiańskiej mitologii. Z tym wyjątkiem, że jest ono pełne istot Czarodziejskiego Ludu, czyli bogów, boginek i demonów słowiańskich.

Autor: Katarzyna Puzyńska
Tytuł: Chąśba
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 462
Data premiery: 09.11.2021

Na cyplu Stolemów i słowiańskiej mitologii

W pewnym Królestwie bez nazwy (ponieważ możni nie mogą od lat dojść do zgody, jak owo Królestwo nazwać), znajduje się jezioro Straszyn, a na cyplu tego jeziora wznosi się Grodzisko. Po prostu Grodzisko. Także bez zbytecznej nazwy. Legenda powiada, że cypel usypały Stolemy. O, przepraszam! Stolemowie. Ale było to tak dawno temu, że już żaden żyw nie pozostał, by to pamiętać.

[iSAP: Drzewo- słowiańska mitologia w innym wymiarze]

Grodzisko, tak jak resztę Królestwa, od kilku miesięcy spowija ostra zima. Mimo, że Jare Gody już za kilka dni, to wiosna nie chce nadejść. Nie chce, czy raczej nie może? Śniegi i mrozy nie pozwalają na rozpoczęcie prac w polu, a zimowe zapasy właśnie się kończą. Król wyznacza nawet nagrodę za schwytanie boginki zimy Marzanny. Tę, jak każe stary zwyczaj, należy spalić na stosie, a następnie utopić, by w końcu mogła zawitać wiosna. Wtedy dopiero ziemię ogrzeją pierwsze promienie słońca i Jarowit otoczy opieką całe Królestwo. Taki był zwyczaj, taki był cykl. Tylko w tym roku jakoś to temu cyklowi nie wychodzi. Dodatkowo, jakby powyższego było mało, tuż przy małej bramie do Grodziska zagnieździła się rusałka Nawojka. Uniemożliwia to zupełnie połów ryb i przejście brzegiem jeziora. 

Kat, Mora i chromy

W Gorodzisku na środek majdanu wychodzi karczmarka i ogłasza, że pewien cherlawy chłopiec Strzebor będzie jej mężem. Kilku poprzednich już pochowała, więc sprawa wydaje się podejrzana. Niebawem zostają znalezione na terenie grodu zwłoki kobiety. Jest tylko jeden podejrzany. Właściwie to mieszkańcy już wydali na niego wyrok. Morderstwo to jednak nic. Ktoś zupełnie niepostrzeżenie skradł z grodowej świątyni złotą tarczę, którą dawno temu podarował ludowi Jarowit. Tarcza miała stanowić ochronę grodu przed złem wszelakim. Słabo to wygląda, bo za kilka dni nadejdą Jare Gody, czyli święto Jarowita. Konsekwencje utraty podarku mogą być opłakane.

[iSAP: U stóp słowiańskiego Parnasu. Bogowie i gusła – recenzja książki]

Grododzierżca wyznacza na poszukiwacza zabójcy kobiety i zaginionej tarczy grodowego kata Zamira. Już na samym początku swych poszukiwań Zamir spotyka piękną dziewczynę. Trochę chłodną w obejściu i pyskatą, ale jej wygląd – nieskazitelna biel włosów i sukni oraz biała cera – dziwnie przyciągają kata. Wraz z nimi w poszukiwanie tarczy rusza Strzebor. 

Postacie Chąśby są wyraźne, doskonale opisane i scharakteryzowane. Nie wszystko dostaniemy „na tacy” od samego początku. W odpowiednim czasie dowiemy się więcej o Zamirze, Morze i Strzeborze. Gdy nie ma takiej potrzeby, nie dostajemy zbędnego opisu postaci. Na wszystko przychodzi odpowiednia chwila i czas. No właśnie, czas. Ten gra tu znaczącą rolę. Jeśli akcja powieści wymaga dopowiedzenia tego i owego na temat bohaterów, wtedy czytelnik dostaje odpowiednio odmierzoną porcję niezbędnych informacji. Samych bohaterów można polubić, współczuć im, lub ich podziwiać. Poczynania niemrawego Strzebora często potrafią zaskoczyć. Z czasem zaczynamy rozumieć czemu kat postąpił w taki a nie inny sposób. Osobiście polubiłem Morę. Nie tylko za umiejętności, lecz bardziej za cięty język i dążenie do własnego celu z poszanowaniem życia i uczuć współtowarzyszy. No i za burzę lodowych ostrzy.

Kto w las włazi, Czarodziejski Lud spotyka

Katarzyna Puzyńska w Chąśbie umieściła niezły pęczek słowiańskich bóstw i demonów. Na kartach książki spotkamy utopce, wąpierze, rusałki, strzygi, Stolemów, a także bóstwa Jarowita, Welesa, Leszego, gdzieś przewinie się Perun, Rod i Rodzanice, a na Marzannę natkniemy się wielokrotnie. Trochę dowiemy się o wadze imienia nadawanego dziecku w chwili przejścia w dorosłość w trakcie postrzyżyn. To jakie miano nada matka synowi w trakcie ceremonii, zdeterminuje całe jego życie. Postacie ze słowiańskiej mitologii spotykane na kartach powieści są doskonale wplecione w akcję. Nie pojawiają się bez przyczyny. Są zarówno ludzkie jak i demonicznie boskie. Mają swe zadania, cele, obowiązki, jednak zdają sobie sprawę, że ingerują także w losy śmiertelników i czasem stają po ich stronie. To, co mnie osobiście zauroczyło, to fakt, że każda z postaci ze słowiańskiej mitologii pojawia się w sposób naturalny w odpowiedniej chwili w treści książki. Nic na siłę. 

Gawędy i anegdoty

Autorka całą opowieść przedstawiła w postaci gawęd. Gawęda to poniekąd jeden z rozdziałów książki osobno przedstawiający wątek A i wątek B. Każda gawęda posiada odnośniki do „anegdot” umieszczonych na końcu książki. Książkę bowiem nie czytamy strona po stronie, ale sami decydujemy, czy zapoznać się z rozwinięciem akcji, czy czytać dalej. Ilość informacji, jaką autorka w gawędzie przedstawiła, w zupełności nam wystarcza. Anegdoty to tak naprawdę uzupełnienie głównej treści o informacje dodatkowe, opisujące coś, co mogło mieć wpływ na przebieg akcji. Czytający może zapoznać się z nimi w trakcie lektury powieści, przeskakując na wskazane w „drogowskazach” strony, przeczytać na końcu, po zakończeniu powieści, lub pominąć. Pominięcie jednak pozbawi nas wielu interesujących detali. Zalecam używanie dwóch zakładek. Jednej by oznaczyć „drogowskaz” w książce, a drugą by założyć tam, gdzie kończy się ostatnia anegdota. To ułatwia kartkowanie. 

Chąśba wciąga jak Zmora dech

Umiejętność kreowania różnych wątków i sprytne łączenie ich to wielka zaleta Katarzyny Puzyńskiej. Grodzisko tętniące spokojnym życiem nagle staje się miejscem knowań, intryg, niespotykanych zjawisk i czynów. Przypadkowo wplecione w wir wydarzeń postacie, nie mając innego wyboru, poddają się przeznaczeniu. Wszelkie stworza występują w Królestwie naturalnie, jako element otaczającej nas rzeczywistości. Wszyscy mieszkańcy zarówno Królestwa jak i Grodziska są świadomi egzystencji Czarodziejskiego Ludu jak i zagrożeń związanych ze spotkaniem z nimi.

Mistrzowskie wręcz połączenie różnych wydarzeń i nitek akcji tworzy wręcz warkocz akcji książki. Czasami znajdując w treści odpowiedź, uświadamiamy sobie, że faktycznie! To było oczywiste, tak być musiało. Jednak dopiero opis autorki wskazuje czytającemu „oczywiste” rozwiązania. Nie brakuje zwrotów akcji, które potrafią zaskoczyć. Książka wciąga tak, że czas przepłynie nam między palcami jak woda w dopływie jeziora Straszyn. 

Udany debiut fantasy na podstawie słowiańskiej mitologii

Umiejętne ułożenie fabuły i żonglowanie akcją przy pomocy nadprzyrodzonych mocy jak i zwykłych knowań ludzi, dążeniu do władzy, pieniędzy, sławy, rzucanie cienia podejrzenia raz na jedną a raz na drugą postać – to wszystko wyszło autorce rewelacyjnie. Imponujące zwroty akcji i nagłe zmiany decyzji głównych bohaterów są odzwierciedleniem naturalnych odruchów ludzi postawionych w trudnej sytuacji. Całość okraszona umiejętnie umieszczonymi postaciami ze słowiańskiej mitologii tworzy naturalny świat, w który wkraczamy i nie chcemy go opuszczać. Opisy lokacji, w których dzieje się akcja, nie są rozciągłe. Skupiają się na przedstawieniu w chwili, gdy są tam bohaterowie. Jednak sposób przedstawienia mroźnego lasu, zawiei śnieżnej, zmrożonych bagien i oszronionej ściany chaty sprawia, że dosłownie czujemy chłód zimy i mroźny powiew wiatru.

Co w śniegu skrzypi i ile zostało ze słowiańskiej mitologii?

Czemu Nawojka obsiadła przystań i jaką odegra rolę? Kim jest Niemoj? Czemu Kat ma drewnianą nogę? Gdzie jest karczmarka i czemu nad Grodziskiem śmiga strzyga? Co potrafią Stolemowie? Kto w końcu śmiał skroić złotą tarczę od Jarowita z gontyny i jak wypadną Jare Gody, gdy wokół Grodziska śnieg kopami zalega? Do czego służy ten malutki, srebrny kluczyk? Czemu ściany oberży są czarne? Jak brzmi odpowiedź na zagadkę rusałki? Warto sięgnąć po Chąśbę, by na własnej skórze doznać chłodu nie odchodzącej zimy i uzyskać odpowiedzi na wiele, wiele pytań.

Pozostaje prośba, by opowieść o Grodzisku nie zakończyła się wraz z końcem Chąśby. Po tak udanym mariażu kryminału ze słowiańską mitologią pozostaje chęć powrotu do Grodziska. Zwłaszcza, że może zima już odpuści. 

Okładka książki “Chąśba”.

Książkę można zakupić na stronie wydawcy: KUP KSIĄŻKĘ

Autor artykułu: Marcin Patela
Korekta: Adrianna Patela
W ramach iSAP Słowiańska Agencja Prasowa
CC BY- SA 3.0

Materiał powstał w oparciu o współpracę