Wanda – legendarna wojowniczka Słowian według Witolda Jabłońskiego. Recenzja książki z cyklu Saga słowiańska
Witold Jabłoński wprowadził czytelnika w świat wierzeń i mitów słowiańskich początkowo w książce Dary Bogów, a następnie w Popiel. Zrobił to w bardzo oryginalny sposób. Uładził, wygładził i połączył ze sobą liczne podania tworząc jeden spójny świat, połączony wydarzeniami i bohaterami. Nie ograniczał się przy tym do już istniejących opisów lecz pozwolił zadziałać swej wyobraźni rozwijając wiele tematów. Zaowocowało to doskonałą ucztą dla czytelnika. Autor w roli bajarza sprawdził się wyśmienicie. Jak przy tych kultowych książkach (które doczekały się swoich audiobooków) wypada Wanda?
Autor: Witold Jabłoński
Tytuł: Wanda
Wydawnictwo: Genius Creations
Ilość stron: 272
Data premiery: 2021-10-27
Saga słowiańska
Wanda jest kontynuacją poprzednich powieści Jabłońskiego. Razem tworzą cykl Saga słowiańska. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by książki czytać w dowolnej kolejności. Na początku trzeciego tomu cyklu, autor przypomina najistotniejsze wydarzenia z poprzednich, co pomaga ponownie wejść w ten literacki świat.
Trafiamy oto do świata Słowian, po śmierci Popiela. Władzę nad ludem sprawuje Piast, któremu w utrzymaniu tronu pomaga siostra Wanda. Wanda przewodzi drużynie walecznych kobiet – Samożonek. To właściwie są wodne boginki, które w połączeniu z orężem, sprytem i pomysłowością swojej dowódczyni, są w stanie stawić czoła najgorszemu wrogowi. I niby wszystko wygląda pięknie, jednak ktoś uprowadza Piastowi kobiety, mieszkanki grodu. Wanda postanawia rozwiązać sprawę i odbić porwane niewiasty. To jednak nie koniec kłopotów kraju Polan. Cieniem na północne granice kładzie się Wolin, a od południa Świętopełk, który „puka do bram”. Rozpoczyna się walka o utrzymanie kraju i odegnanie niebezpieczeństw.
Wanda, magia i słowiańskość
Autor bardzo ładnie wplótł w wydarzenia fikcyjne sporą ilość historii, miksując je z legendami, które okrasił dość dużą dawką fantazji. Z tego miksu wyszła właśnie Wanda. Jednak o ile w poprzednich książkach taki mariaż się sprawdził, tak tu chyba sypnęło się za dużo fantazji. Osobiście odebrałem główną bohaterkę Wandę wręcz jak Lagerthę, legendarną wikińską tarczowniczkę, żonę Ragnara. Samożonki – drużynniczki Wandy są niczym Walkirie, z racji swego prawie boskiego pochodzenia. Całość wygląda jak próba stworzenia czegoś na wzór staroskandynawskiego epickiego dzieła. Stąd także chyba nazwa cyklu – Saga. Książka, jako powieść fantasy, idealnie się wpisuje w tę definicję. Mamy duże, stare rody walczące o władzę, epickie bitwy, nagłe zwroty akcji, pakty, sojusze, podstępne zdrady, zamachy, miłość, romans, magię i cały wianuszek słowiańskich demonów. Saga jest, ale czy słowiańska? Odniosłem wrażenie, że słowiańskość jest odległym tłem powieści. Nie licząc oczywiście dość licznie napotykanych słowiańskich demonów wszelakich. Wolin, otwarte miasto portowe w Wandzie jest czymś w rodzaju Mordoru. Epicentrum zła, chciwości, podstępu i zagrożenia. To tam urzęduje podstępny kapłan Welesa, to tam ściągają rządni krwi i łupu najemnicy.
Rozmowa z koniem
Z początku akcja wolno się rozkręca, lecz karta za kartą nabiera rozpędu. Zaskakują takie elementy jak np. rozmowa Wandy z bratem, gdzie pod jej koniec, ten zamienia się w sokoła i odlatuje. Może i wprowadzenie magii do pozbawionych jej wcześniej cech bohaterów ma sens… Mnie nie przekonało.
Dialogi między postaciami są, a owszem. Ale według mnie pozbawione emocji, miałkie. Często niczego nie wnoszą i są wręcz zbędne. Miejscami jednak idealnie uzupełniają opisy akcji i sporo wyjaśniają. W kilku miejscach wyglądają jak dodane celowo, by przerwać długi opis. Na deser trafiamy na rozmowy Ziemowita z jego rumakiem, która wyjątkowo zapadła mi w pamięć.
Wanda uderzyła w poprzeczkę
Dary Bogów i Popiel bardzo wysoko postawiły poprzeczkę tzw. Sagi słowiańskiej. Mistrzowska wręcz narracja, trafione dialogi, piękne opisy, wartka akcja, znane postacie urozmaicone pomysłowością autora. Książki te były niczym miód dla fanów słowiańskich, klimatycznych powieści fantasy. Wanda spokojnie mogła tę poprzeczkę przeskoczyć, bo potencjał miała. Niestety, przy próbie skoku, ewidentnie zahaczyła ciżmą i poprzeczka spadła. Może to zbyt krótki rozpęd? Albo zbyt szybki bieg do skoku? Coś poszło nie tak. Odniosłem wrażenie, że autor chciał stworzyć faktycznie potężną Sagę słowiańską wzbogacając ją o elementy wcześniej w legendach słowiańskich nieobecne na taką skalę, gdzieś jednak wyparły one moc i klimat poprzednich książek. W mojej ocenie czar bajarza uleciał.
Czy warto zagłębić się lekturę? Ależ naturalnie, że tak. Wanda w pewien sposób jest ewolucją, trzecią częścią Sagi słowiańskiej, inną od poprzednich. Przez tę nieoczekiwaną zmianę stylu prowadzenia akcji i tworzenia fabuły, jestem ciekawy kolejnych propozycji od Witolda Jabłońskiego.
Książkę można zakupić na stronie wydawnictwa: KUP KSIĄŻKĘ
Autor artykułu: Marcin Patela
Korekta: Stanisław Lipski
W ramach iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa
CC BY- SA 3.0