Śmierć i pogrzeb Słowianina – zwiastuny (cz. 1)
Ponownie się spotykamy, drogi Czytelniku. Tym razem poprowadzę Cię przez historię ostatecznego przejścia w cyklu życia człowieka. Opowiem Ci o kolejnych etapach: śmierci, pogrzebie i żałobie.
Czujesz się niechętny? Niepotrzebnie. Śmierć w ludowej mentalności to jedynie kolejny etap, nowa faza, zmiana, jakich już wiele było przed nią. Choć budzi niepokój, śmierć ludowa jest odbierana zupełnie inaczej niż współcześnie.
[Weles – bóg choroby i uzdrowienia]
To etap czekający każdego, będący powinnością bliskich. Zupełnie inaczej niż dziś, była ona wydarzeniem domowym. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że niegdyś tabu stanowił seks, dziś natomiast jest nim śmierć. Współcześnie wszystko, co z nią związane, odbywa się niewidocznie – gdzieś za murami szpitali i w kostnicach. Efektem finalnym śmierci dla bliskich jest zamknięta trumna. Brakuje, tak powszechnego przez wiele wieków wcześniej w naszej kulturze, procesu umierania. Bo trzeba Ci wiedzieć, drogi Czytelniku, że śmierć, podobnie jak narodziny czy wesele, jest u Słowian procesem. Nie jest to wydarzenie nagłe, spadające na rodzinę z zaskoczenia, lecz zapowiedziana szeregiem znaków droga jednego z bliskich.
Śmierć Słowianina
Śmierć Słowianina rzadko przychodziła niezapowiedziana. Najczęściej ogłaszana była szeregiem znaków – w przyrodzie, zagrodzie i samym domu. Jeśli natomiast zdarzył się niespodziewany zgon, był on wbrew naturze rzeczy. Nie dawał czasu na przygotowanie i mógł przyczynić się do tego, że zmarły po śmierci stawał się demonem. To przekonanie przetrwało nawet w chrześcijańskich modlitwach, w których ludzie wołali: „Od nagłej a niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie…”. Na całej Słowiańszczyźnie wierzono, że śmierć przybywa pod dom przez trzy wieczory przed zgonem i ogłasza swoją obecność. Widzą ją zwierzęta domowe, słychać jej kroki i pukania, a czasem objawia się w snach i w bardziej tajemniczych znakach.
[Od poczęcia do wywodu, czyli jak przychodzi na świat Słowianin – Cz. III Poród]
Zwierzęta jako zwiastuny śmierci
Pierwszymi zwiastunami nadchodzącego zgonu były zwierzęta domowe, a w szczególności psy. Nie jest to nic zaskakującego, ponieważ w świadomości ludowej pies był ściśle związany z zaświatami. Wiadomo, że jeśli człowiek spotkał południcę, mogło jej towarzyszyć siedem czarnych psów, lub po polach unosił się psi zapach. Także Matka Boska Gromniczna, niosąca światło w ciemności (czyli przyświecająca człowiekowi w drodze do zaświatów), utożsamiana ze słowiańską Dziewanną, pojawiała się w towarzystwie psów lub wilków. Pies zatem widzi i czuje zaświaty, a nawet w pewnym stopniu jest ich częścią. Jego wycie jest nieomylnym znakiem nadchodzącej śmierci, ale czy tylko? Podobnie jak w wielu innych przypadkach, rola takiego wycia jest ambiwalentna. Aby dokładnie określić, co wycie oznacza, należy przyjrzeć się pozycji wyjącego zwierzęcia. Jeśli pies wyje z głową zwieszoną ku dołowi, zawodzi na śmierć. Jeśli jednak zadrze łeb ku górze, może wieszczyć pożar lub zarazę. Ale to nie wszystko. Jeśli pies wyje skierowany przodem ku domowi, wywołuje kogoś z domu. Natomiast gdy jest zwrócony do domu zadem, a wyje w kierunku pól, wieszczy narodziny.
Wierzono głęboko, że jeśli podczas psiego lamentu ktoś stanie za zwierzęciem i spojrzy mu dokładnie między uszy, może dostrzec śmierć w jej pełnej osobie lub innego przybysza z zaświatów.
[Kły dzika i axis mundi – o dębach słów kilka]
Koń jako zapowiedź śmierci
Drugim niemal niezawodnym zwiastunem śmierci, zamieszkującym gospodarstwa, był koń. Jako zwierzę u Słowian blisko związane ze sferą boską, wróżebne i szlachetne, nic dziwnego, że mógł także przewidzieć zgon. Podstawowym sposobem, w jaki ogłaszał to światu, było grzebanie kopytem w ziemi, co ludziom bezpośrednio kojarzyło się z kopaniem mogiły. Jeśli więc koń zaczynał grzebać kopytem w ziemi w pobliżu czyjegoś domu, a co gorsza, wprost przy danej osobie, było niemal pewne, że wkrótce rodzina będzie kopać grób. Ta złowróżbna forma grzebania kopytem w ziemi zachowała się nawet w pieśniach, w których koń nad grobem lub trupem swego pana grzebie kopytem.
Równie złym znakiem, co grzebanie kopytem w ziemi, było spotkanie białych koni w trakcie podróży. Sam fakt wyjścia z domu i podróżowania przez rozstaje oraz leśne drogi, które uważano za przynależne do zaświatów, był dość niebezpieczny. Spotkanie białego konia – symbolu personifikowanej śmierci, a także koloru żałoby w kulturze europejskiej – mogło świadczyć o niechybnym zgonie. Konie, które ciągnęły wóz z trumną, także miały swoją wróżebną moc. Jeśli nabrudziły na podwórku, uznawano to za znak, że wkrótce ktoś z domowników pójdzie w ślad za umarłym.
Kura i śmierć u Słowian
Kolejnym zwierzęciem domowym, mogącym przepowiadać zgon, była kura. W odróżnieniu od konia i psa, tę wróżbę można było jednak odwrócić. Znakiem nadchodzącej żałoby było pianie kury jak kogut. Jeśli kura zapiała kogucim głosem, śmierć szła przez wieś. Można było jednak odgonić ją od domu, łapiąc kurę i mierząc nią izbę – w zależności od regionu, od okna albo od stołu do drzwi. Zabieg polegał na tym, że łeb kury przystawiano do ściany z oknem i przemierzano odległość, obracając ptaka raz łbem, raz ogonem. Jeśli na progu wypadł kurzy łeb, należało go ściąć i kurę spożyć. Jeśli natomiast ogon, należało uciąć pióra i wypuścić ptaka wolno.
Nie tylko kura, lecz całe zastępy ptaków prorokowały zgon lub narodziny. Najbardziej znanym zwiastunem śmierci była sowa, zwana „pójdźką”. Jej nocne krzyki uważano za wróżbę dla domu, a krzyczeć mogła dwojako. Jeśli zawodziła „pódź”, oznaczało to, że wywołuje kogoś z domowników. Natomiast skrzeczenie „kołys” lub „powij” zwiastowało, że wkrótce w domu pojawi się nowy członek rodziny. Sowy szczególnie bano się ze względu na jej nocny tryb życia i utożsamienie z zaświatami (dlatego też stała się symbolem mądrości, która, jak wierzono, płynie od przodków). W obawie przed wywołaniem kogoś z domowników przez tego ptaka, pójdźki były tępione bez litości.
Jaskółki w wierzeniach słowiańskich
Również jaskółka – symbol wiosny mogła przynieść informację o zbliżającym się zgonie. O ile ptaki te Słowianie obejmowali tabu sakralnym, podobnie jak bociany, wierząc, że przylatują wprost z niebios, a zniszczenie jaskółczego gniazda traktowane było jak zbrodnia, o tyle jedno z zachowań tych raczej dobrze wróżących ptaków było wróżbą wybitnie złą. Mianowicie, jeśli jaskółka wpadła do domu, uznawano, że jest to znak zbliżającej się śmierci. Jaskółka jest ptakiem wędrującym, a zatem w świadomości naszych przodków wędrowała ona za morze, do wyraju, skąd przynosiła dusze na swych skrzydłach. Jeśli jednak mogła je przynieść wiosną i obdarzyć dom potomstwem, to tak samo mogła duszę za owe morze unieść z jesienią. Jeśli więc wpadła do domu, poczytywano to jako wizytę, by taką duszę zabrać. Ogólnie dzikie ptactwo wpadające do domu było złym znakiem, bo każdy z ptaszków, tak bardzo blisko związanych z zaświatem, mógł dusze w ten zaświat unieść. A już najgorzej jeśli ptaki rozbiły się o szybę lub ścianę domu i skonały. Wówczas śmierć czekała gospodarza.
[Kły dzika i axis mundi – o dębach słów kilka]
Kruki i wrony w wierzeniach
Do dziś zwiastunami śmierci są wszelkie krukowate. Ich umaszczenie, fakt, że są padlinożercami, oraz specyficzne wydawane dźwięki, powodują, że ptaki te nieodzownie kojarzą się ze śmiercią. Powszechne jest przeświadczenie, że pojawiają się na miejscach kaźni i polach bitew jeszcze zanim zostanie tam przelana krew, wiedząc już o mających nastąpić zdarzeniach, czekając na swój łup. Jednak i pojedynczemu człowiekowi kruk lub wrona mogły wywróżyć śmierć. Jeśli nad głową podróżnego kruk zakrakał trzykrotnie był to znak, że człowiek ten umrze. Również stado wron, nadlatujące z lewej strony wróżyło zgon. Kruk kraczący nad domem, z którego syn poszedł na wojnę, donosił matce, że już nie wróci.
Węże jako słowiańskie zwiastuny śmierci
Ze zwierząt tymi które wieszczą śmierć były również węże. Zwłaszcza na Podkarpaciu zachowało się wierzenie, że w każdym domu pod jego progiem zamieszkuje mały biały wąż, opiekujący się domem. Pozostawiano mu więc niekiedy drobne dary, by zyskać jego przychylność. Jeśli natomiast gospodarz przez przypadek zabił innego gada podczas prac polowych, biały wężyk szukał pomsty odbierając jednego z domowników. Całkiem karygodnym było celowe zabicie węża. Długo na terenach Słowiańszczyzny było to objęte podobnym tabu jak niszczenie gniazd jaskółczych czy bocianich. Na człowieka takiego spadała kara boska i wkrótce umierał.
Inne symbole nadchodzącego końca
Jak już wspomniałam, wierzono, że śmierć przez trzy dni zanim zabierze duszę przychodzi pod dom i ogłasza się domownikom. Za jej zapowiedź uznawano zatem wszelkie nieznanego pochodzenia trzaski i stukania. Najbardziej jednak obawiano się nieznanego pochodzenia pukania w okna i próg. Śmierć bowiem trzykrotnie pukała do progu, jeśli miała kogoś zabrać. Ze szczególnie złych znaków wydarzających się w domu, było pęknięcie dzieży chlebowej, lub rozsypanie się komina. Świadczyło to o symbolicznym końcu domu, zatem zapowiadało śmierć gospodarza lub gospodyni. Informacja o pękniętej dzieży czy zawalonym kominie była też stabuizowaną formą podania informacji o narodzinach.
[Śmierć za przędzenie? Czyli czego nie robić w czwartek]
Wywróżenie śmierci i tajemnicze sny
Śmierć można było sobie także wywróżyć, zwłaszcza w okresach przełomowych, takich jak Szczodre Gody czy Sobótki. Przede wszystkim w Szczodruszkę zwracano uwagę na cienie. Jeśli komuś zabrakło cienia, albo cień nie miał głowy, oznaczało to, że dana osoba wkrótce zachoruje i umrze. Wyciągnięcie najkrótszego źdźbła siana spod obrusu również symbolizowało nadchodzącą śmierć. W Noc Sobótkową panna mogła sobie wywróżyć śmierć zamiast małżeństwa, jeśli jej wianek rozpadł się na wodzie, a kwiaty potonęły.
O nadchodzącym końcu życia świadczyły także sny, które były rozumiane jako rozmowy duszy z zaświatem. Jeśli komuś śniły się zepsute zęby, oznaczało to śmierć i chorobę osoby, która we śnie miała te zęby. Z kolei jeśli śniły się zęby w towarzystwie krwi, zapowiadało to śmierć w rodzinie. Znakiem zgonu we śnie była także biała suknia ślubna. Choć może się to wydawać groteskowe, jeśli spojrzymy na suknię ślubną jako symbol przejścia i zestawimy to z faktem, że zaświaty posługują się w snach symbolami, jej znaczenie jako zwiastuna śmierci staje się bardziej zrozumiałe.
Na koniec…
Zapewne dostrzegasz, drogi Czytelniku, że znaków świadczących o zgonie było mnóstwo, a można je było wyczytać zarówno ze świata przyrody, z zachowania zwierząt gospodarskich, jak i z samego domu. Musisz jednak wiedzieć, że większość tych zjawisk i istot, które mogły zwiastować śmierć, mogły także zapowiadać narodziny lub zamążpójście. I tak kupalny wianek mógł wyznaczyć dziewczynie dwa różne przejścia – śmierć lub wesele. Pies i sowa mogły wołać duszę z domu, ale mogły ją też do domu przyzywać. Dzieża, na której sadzano pannę młodą, mogła także zwiastować zgon. Łatwo z tego wywnioskować, że ludowa wizja śmierci to jedynie jeden z etapów przejścia w cyklu życia.
A jak wiadomo, cykle mają tendencję do powtarzania się. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że śmierć nie oznacza końca, a jedynie nowy początek. Jeśli chcesz lepiej zrozumieć tę wizję umierania, zapraszam do kolejnej części cyklu.
Autorka artykułu: Agnieszka Podemska (Stowarzyszenie Podkoziołek)
W ramach iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa
Bibliografia:
- Adam Fisher, Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego, Lwów 1921
- Anna Zadrożyńska, Światy, zaświaty. O tradycji świętowań w Polsce, Warszawa 2000
- Zygmunt Gloger, Rok polski w życiu, tradycji i pieśni, Warszawa 1900
- Kazimierz Żygulski, Święto i kultura, Warszawa 1981
- Paweł Szczepanik, Słowiańskie zaświaty: wierzenia, wizje i mity, Szczecin 2018
- A. Brencz, Polska obrzędowość pogrzebowa jako obrzęd przejścia, „Lud”, t. 71, 1987
- Arnold van Gennep, Obrzędy przejścia, Warszawa 2006