Odarte z nadziei „Córki Bogini Mokosz”
Powieść Córki Bogini Mokosz zabiera nas w okolice wczesnego średniowiecza, gdzieś w bliżej nieokreślonej historycznie lokacji, gdzie poznajemy rodzinę mieszkającą w Leszygrodzie…
Tytuł: Córki Bogini Mokosz
Autor: Elwira Dresler-Janik
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 399
Data premiery: 18.06.2024
Trudne życie córek w książce Elwiry Dresler-Janik
O całość obejścia dba matka. Ojciec ma zgoła inne zajęcie – zagląda do kubka z miodem, rzuca kości i większość czasu spędza poza chatą. Małżeństwo posiada sporą czeladkę dzieci, bo aż pięcioro rodzeństwa. Życie rodziny przedstawione w książce „Córki Bogini Mokosz” jest dosłownie usiane różami, ale takimi, które mają duże i liczne kolce. Od samego początku książki nie znajdziemy tam ani grama sielanki a ilość nieszczęść wszelakich, jakie dotykają rodzinę, jest wręcz nie do ogarnięcia. Na podstawie tej historii można więc rozwinąć powiedzenie: „z deszczu pod rynnę”… a potem w rynsztok i do kanału.
Autorka zaserwowała czytelnikowi horror przedstawiając to, co spotyka bohaterów książki. Bardzo szybko przekonujemy się, do czego prowadzi zamiłowanie do hazardu, nadużywanie trunków wyskokowych oraz popadnięcie w długi. A jaki to ma wpływ na losy rodzeństwa, to już musicie przekonać się sami czytając Córki Bogini Mokosz, do czego zachęcam.
Oczekiwania względem Córek Bogini Mokosz
Należy zaznaczyć, iż jest to debiut Elwiry Dresler – Janik, lecz jak na debiut, uważam, że powstała całkiem zacna powieść z dobrze wykreowaną historią. Sięgając po książkę o wdzięcznym tytule Córki Bogini Mokosz spodziewałem się zupełnie innej treści, niż znalazłem wewnątrz. Bardzo neutralna okładka, przedstawiająca scenę żywcem wyjętą z Nocy Kupały wskazywała raczej na lekką literaturę o dość oklepanym już schemacie w słowiańskiej literaturze. Zupełnie nie spodziewałem się tak dużej dawki nieszczęść, przemocy i agresji.
Nie jest to jednak przemoc przerysowana. Każde z rodzeństwa przeżywa swoje własne katharsis, a jeśli pomnożymy to przez pięć, to nic dziwnego, że można odnieść wrażenie przesytu. Jednak to, co znajdziemy na kartach książki, nie odstaje zbytnio nawet od czasów nam współczesnych. Obojętność wobec cierpienia bliźnich, prześladowanie słabszych i mniejszych, wykorzystywanie kobiet czy dzieci. To przecież tematy wciąż obecne również dziś. Czy podobne sytuacje nie mogły mieć miejsca tysiąc lat temu?
Ile słowiańskości jest w Córkach Bogini Mokosz?
Nie znajdziemy tu odwołań do mitologii słowiańskiej na każdej stronie książki. Są jednak jasne określenia, nawiązania czy postacie występujące w mitach dawnych Słowian. Bohaterowie są wyraźnie zarysowani, ale mimo to wciąż ewoluują, przez co nie można na samym początku wyraźnie ich scharakteryzować.
Odważnym posunięciem autorki jest przedstawienie świata złym i brutalnym, zwłaszcza gdy dzieci pozbawione są opieki dorosłych i ciepła domowego ognia. Dodatkowo autorka potrafi zaskoczyć czytelnika. Opisując rzecz kolokwialnie: już bohater wita się z gąską, już jest w ogródku, a tu nagle łup! I jednak gąska się nie przywitała. Polscy autorzy rzadko poruszają te tematy w książkach inspirowanych Słowiańszczyzną, nadając fabule bardziej delikatny charakter.
Przez współczesną beletrystykę może się wydawać, że Słowianie żyli w baśniowej krainie, leżakowali spokojnie w słonku na ciepłym mchu pod dębem, popijali miód i czochrali po brzuszkach puchate borsuczki.
Łyżka dziegciu do gorzkiej historii Córek Bogini Mokosz
Jak wspomniałem, był to debiut autorki i osadziła swoją książkę w wyimaginowanym świecie, w królestwie stylizowanym na mroki wczesnego średniowiecza. Z pewnością na zbudowanie świata i klimatu opowieści przyda się małe, delikatne wręcz rozpoznanie tych odległych czasów. Nie jestem osobą, która specjalnie czepia się detali zwłaszcza w świecie fantastycznym i wymyślonym. Jednak jak na wczesne średniowiecze to brukowane ulice portu, ceglane domy, olejek lawendowy, określenie „pantoflarz” czy pisanie w brulionie trochę odciąga od wprowadzonego klimatu. Ot, takie małe ziarenko piasku na kanapce z pomidorem. Jednak nie jest to książka historyczna a we własnym wyjątkowym świecie, zatem autorka ma pełne prawo do wybrukowania ulic, robienia omletu w świetle świec, czy oliwnych latarni.
Zdaję sobie sprawę z tego, że części czytelników książka nie przypadnie do gustu z racji chociażby dużej ilości przemocy czy kwiecistych, czasem przydługich opisów przyrody. Moim zdaniem i jedno i drugie wprowadza specyficzny klimat do książki. Ból, zmęczenie, przerażenie, strach, chłód, deszcz, mróz – wszystko jest tutaj wręcz namacalne i odczuwalne.
Pisząc recenzję Córek Bogini Mokosz, kończę czytanie tomu drugiego pod tytułem Topielica z Mokradeł i już zachęcam do dalszego poznania losów rodzeństwa.
Autor recenzji: Marcin Patela
Korekta: Adrianna Patela
Redakcja: Karolina Lisek
Dla iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa
Ta recenzja nie jest współpracą reklamową.