Ładowanie

Skrzat Boruta- prapolskie wcielenie Welesa?

Skrzat Boruta- prapolskie wcielenie Welesa?

Wszyscy znamy ruskiego boga Welesa, który został wymieniony po raz pierwszy w „Powieści dorocznej”, najdawniejszej kronice ruskiej, gdzie został określony mianem skotij bog, ‘bóg bydlęcy’. Wspomina się go w rotach przysiąg obok gromowładnego Peruna, potrafiącego karać krzywoprzysięzców skrofułami, czyli zołzami, albo zołotuchą (tekst ruskiej przysięgi z X w. mówi, iż krzywoprzysięzcy zostaną przez Welesa wyzłoceni jak złoto).

Artykuł stanowi przyczynek do rozważań na temat cech wspólnych Welesa, Boruty i Rokity.

Imię Weles wywodzone jest prawdopodobnie z *valas – znaczącego włos, sierść, wiązane z indoeuropejskim rdzeniem *wel, czyli widzieć. Inne pojęcia związane z rdzeniem *wel to również: wawel – wąwóz, uwal – dolina etc. W południowej Rusi, na początku żniw, żniwiarka zagarnąwszy garść kłosów, skręcała je do korzeni i naginała do ziemi, co nazywano „zawinięciem Wołosowi brody” albo „zaniechaniem garstki złotych kłosów Wołosowi na brodę”. Andrzej Szyjewski trafnie podsumował agrarno-chtoniczne oblicze Welesa w ten sposób: „Ruski obszczij bog «bóg od wszystkiego», opiekun ludu, «chłopski obrońca», jednym słowem Weles, jest więc bogiem uprawy roli, dlatego mówi się, że «na polu Mikołaj jest jedynym bogiem»”.[1] 

Tabu imienia?

Materiał zachodniosłowiański jest o wiele uboższy. Z epoki wczesnego średniowiecza posiadamy jedynie kilka tajemniczych zapisów, jak relacja Thietmara, według którego Obodryci czcili jakieś bliżej nieokreślone bóstwo podziemne w miesiącu lutym: „w miesiącu lutym który poganie czczą przez ofiary oczyszczający oraz stosowne dary zewsząd znoszone i który wywodzi swe miano od podziemnego boga Plutona, zwanego przez nich także Februus”. Herbord z kolei wspomina o najwyższej czci, jaką Wolinianie oddawali „Plutonowi” i że na placu miejskim w Wolinie stał olbrzymi drewniany słup z zatkniętą na nim zardzewiałą żelazną włócznią, która zdaniem Wolinian miała boską naturę. Niestety, ani Thietmar, ani Herbord, nie wymieniają zachodniosłowiańskiego imienia boga podziemi. Znacznie później, bo w XV wieku, pojawia się u Długosza Nyja – Pluton, chociaż wcale to sprawy nie ułatwia, ponieważ jego dokładne funkcje i atrybuty nie zostały opisane, przez co wciąż pozostają niejasne. 

Diabelski Weles

Przez wiele lat badacze i rodzimowiercy poszukując prapolskiego odpowiednika Welesa skupiali się na teonimie, zapominając o istotniejszej funkcji. Zaznaczyć należy że niniejszy artykuł jest jedynie szkicem i przyczynkiem do dyskusji – jego celem nie jest wykazanie wszystkich analogii i w konsekwencji pełna rekonstrukcja postaci. W podsumowaniu zamieszczę wykaz lektur, które mogą okazać się pomocne w zrozumieniu podobieństw Boruty do ruskiego Welesa oraz ich możliwych powiązań. Na początku warto wspomnieć o wyobrażeniach na temat Czarta, czyli postaci mitycznej, która po chrystianizacji stała się synonimem diabła. Jego pierwotne znaczenie i funkcje zostały niestety zatarte przez wpływy chrześcijańskie, choć sama nazwa jest pokrewna lit. kyréti „złościć się”, kerėti „zaczarować”. Dawne wyobrażenia o czarcie przetrwały w danych folklorystycznych, wedle których jest on chromy, może przebywać w bagnach, lasach, wodach i wichrze, może zsyłać niepogodę i choroby oraz nakłaniać do samobójstwa. Może też zmieniać swą postać, głównie w węża, psa, świnię lub (czarnego) kota.[2] Ogólnie lud w całej Polsce utrzymywał, że diabeł najchętniej przebywa w suchej wierzbie, rokicinie, w konopiach i na bagnach. Stąd chociażby zakaz gwizdania w lesie (według powszechnego przekonania ludowego gwizdaniem można przywołać diabła).[3] 

Z badań etnograficznych i folklorystycznych wiemy, że Czart bywał często nazywany Borutą.[4] Imię Boruty współcześnie kojarzone bywa zazwyczaj z Łęczycą, gdzie według legend przebywać ma na tamtejszym zamku i przypominać z wyglądu szlachcica. Jak zauważył jednak Gloger w Encyklopedii staropolskiej, są to już legendy bardzo późne i mocno przerobione literacko: „O przebieraniu czarta w suknie tej lub innej warstwy narodu, nigdy i nigdzie mowy nie było, a tembardziej o przyłączaniu go do jakiejś kasty społecznej. Dopiero niektórzy literaci polscy w pierwszej połowie XIX wieku włożyli w usta ludu to, o czem on nigdy od ojców swoich nie słyszał i nikomu nie opowiadał, t. j. przebrali Borutę w kontusz dla większego efektu drukowanych swoich legend, i tym sposobem upowszechnili bajania, o których lud może się już z książek dowiedział”.[5] Na potrzeby artykułu pominiemy nowożytne baśnie i przerobione literacko legendy, a skupimy się jedynie na archaicznym obliczu Boruty, jakie wyłania się z ludowych podań wierzeniowych, którego nazywano także Borowym, Rokitą, Rokickim, Wierzbickim i Łożińskim, ponieważ mieszkał w borach, rokitach, łozach i suchych wierzbach. Wbrew powszechnym mniemaniom, o Borucie, który straszył ludzi nocą po groblach i lasach, sprowadzał wędrowców na manowce i ukazywał się najczęściej w postaci czarnego psa, opowiadano na obszarze całej Polski. 

Boruta plączący zmysły

Borutę i Rokitę znamy już z XVII i XVIII-wiecznych protokołów z procesów czarownic, np. czarownica Boroszka, żywcem spalona w Poznaniu w 1645 roku, według zeznań spółkowała z diabłami Turzem, Rokickim, Trzcinką i Rogalińskim.[6] Wcześniej, bo z połowy XVI wieku, w Postępku prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu Boruta został wymieniony w spisie diabłów jako Berut.[7] Bóg ten miał wiele przydomków i większość z nich zdradza jego związki z gęstymi lasami, bagnami i moczarami. W Wielkopolsce Boruta, którego nazywano Skrzatem Borutą (od niem. Skrat ‘demon leśny’) raz ukazywał się w postaci małego brodatego mężczyzny w czerwonym kapeluszu, innym razem była to „ciemna kudłata postać, której z ust buchał ogień”. Mógł to być mężczyzna o oczach świecących jak rozpalone węgle lub karzeł z długą brodą. Często przybierał postać kury, koguta, psa lub kota. Postacie zoomorficzne skrzata zbliżają go do funkcji ducha domowego, jednak przede wszystkim skrzat był w Wielkopolsce demonem leśnym.

nyj
Współczesne wyobrażenie Nyi jako bóstwa męskiego, Marek Hapon, 2017, CC BY- SA 4.0

Boruta potrafił mamić ludziom zmysły. Opis wydarzenia, ilustrującego takie zachowania znajdujemy w przekazie z Roszkowa: „Gdy jakiś leśniczy pewnej nocy szedł ze swoim synem przez las pod Roszkowem, nagle gwałtownie padł na ziemię jego pies, jakby rzucony jakąś niewidzialną siłą. Leśniczy zaczął przeklinać, gdyż myślał, że ktoś rzucił w psa kamieniem. Wtedy zerwała się gwałtowna burza, tak że drzewa były wyrywane z korzeniami. Leśniczy, by ujść przed ciosami padających drzew, wybiegł z lasu. Następnego dnia […] poszedł do swego pana i poprosił o ludzi, którzy mieli zebrać połamane drzewa. Gdy jednak przyszli do lasu, nie było w nim żadnej szkody. Kilka dni później, gdy leśniczy znowu był w lesie, ukazał mu się skrzat i powiedział doń, że zrobił mu takiego psikusa za jego przeklinanie”.[8]

Boruta, mimo że po chrystianizacji przybrał postać diabła, w podaniach występował zazwyczaj w roli strażnika prawa i moralności. Zsyłać miał surowe kary na winowajców za przeklinanie, bezmyślne niszczenie lasu, szkodzenie zwierzynie, nie dotrzymywanie danego słowa albo łamanie praw zwyczajowych etc. Znamy wiele podań, jak Boruta karał za chciwość śmiercią albo przemianą w kamień.[9] W jednej z takich legend Boruta daje żądnemu diabelskiego złota Błażejowi kilka dukatów pod warunkiem, że parobek zachowa w tajemnicy ich spotkanie i nigdy już nie będzie szukać w lochach skarbu. Ten łamie jednak obietnicę i wraca po więcej złota. Wtedy Boruta zanosząc się śmiechem „Uniósł oburącz stół i cisnął nim o ziemię. Tynk się posypał z murów, z trzaskiem poczęły pękać sklepienia. Kamienie i cegły z hukiem osunęły się w dół. Długo szukano Błażeja i jego towarzyszy. Nie znaleziono ich nigdy”.[10]

Weles według wizji Andreya Shiskina.

Według innej łęczyckiej legendy, pewien rosły szlachcic, którego z uwagi na olbrzymią siłę przezywano Siwym-Borutą (dla odróżnienia od prawdziwego Boruty) udał się do podziemi łęczyckiego zamku, aby zdobyć ukryty w nich skarb. „Ze dwie godziny chodził po zakrętach, i nareszcie, wybiwszy drzwi jedne żelazne ukryte w murze, ujrzał rozsypane skarby; w kącie, na bryle złota, siedział sam Boruta, w postaci sowy z iskrzącemi oczyma”. Szlachcic nabrał skarbów, a „nie mając go gdzie chować, począł sobie w gębę sypać” (motyw jak żywo przypomina ukrywanie w ustach ziemi przez Czarta w micie kosmogonicznym). Siwy-Boruta już miał wychodzić z lochu, gdy drzwi nagle same się zatrzasnęły i ucięły szlachcicowi piętę (Kazimierz Moszyński przytacza podanie wierzeniowe, według którego Czart jest kulawy, ponieważ spadając z nieba, złamał lub zwichnął sobie nogę). Niedługo po tym zdarzeniu został zabity przez swojego sąsiada w kłótni o miedzę, a diabeł Boruta od tego momentu często przesiadywał na starej wierzbie, która rosła na podwórzu szlacheckiej posiadłości.[11]

Siedlisko Boruty – wierzby

Wierzby opisywane były zazwyczaj w poezji chłopskiej jako kudłate albo kosmate, a z uwagi na żółtą barwę gałęzi wierzby białej była w kulturze ludowej określana jako złota lub złotawa. Moim zdaniem oba czynniki sprawiły, że wierzby zaczęto utożsamiać z siedzibą Boruty. Nazywano go czasem Borutą Błotnym, ponieważ miał w zwyczaju zwodzić ludzi światełkiem na bezdroża, bagna i trzęsawiska.[12] Potrafił wychodzić z bagien i straszyć przechodniów albo wciągać przejeżdżające wozy do topieli. Zasadzał się niekiedy na upatrzone wcześniej ofiary na skraju błota i rzeki, po czym nocą naprowadzał je na wiry wodne i topił. Podobno też „paskudne wrzaski nocą z gardzieli wydawał”.[13] Zbliżone podania spotykamy na Kurpiach, gdzie diabeł Boruta nazwany jest powszechnie „ciortem” i „złem”, mający swoje siedlisko w grząskich bagnach i „oparcyskach”, pilnujący skarbów na dnie jezior i trzęsawisk. Wierzono, że na bagnach, gdzie mieszka „złe”, palą się nieraz ognie po nocach – wtedy to Boruta miesza złoto w ogniu.[14] Ogólnie sądzono, że „Boruta wszystkim pod ziemią zawiaduje”.[15] Ukazuje się niekiedy pod postacią olbrzymiego szczupaka albo rogatej ryby, co dodatkowo zdradza związki bóstwa z wodą, chociaż mocno już zatarte. 

Niedźwiedź Boruta

Poświadczony jest silny związek Boruty i Rokity z niedźwiedziami, a także bydłem i drobiem. Nazwa gwarowa niedźwiedzia w niektórych regionach Polski to boruta. Wincenty Ogrodziński pisał, że w śląskim folklorze „Z dzikich zwierząt prócz lisa tylko przywódca niedźwiedzi ma imię własne: Boruta”. Gdy Boruta ukazywał się w postaci władcy lasu, jego straż stanowiły niedźwiedzie.[16] Co jeszcze ciekawsze, Boruta to nie tylko gwarowa nazwa niedźwiedzia, ale i krowy.[17] Prawdopodobnie łączy się z tym wielkopolskie wierzenie, że „Krowy tych niewiast, które się Rokicie zaprzedały dają dużo mleka”, oraz że „To Rokita posługując się czarownicami, odbiera mleko krowom”.[18] Na Górnym Śląsku uważano, że Czart pojawia się między innymi jako czarna krowa albo wół chodzący na tylnych nogach, ewentualnie czarna kura lub kogut z płonącymi oczyma. W gwarze podkrakowskiej gadzina to słowo oznaczające nie tylko węże, żmije czy jaszczurki, ale też krowy, świnie i drób. Prawdopodobnie właśnie poprzez skojarzenie Skrzata z drobiem wyobrażano go sobie zwykle w postaci pokurcza, czyli zabiedzonego kurczaka, który przesiadywał gdzieś w zapiecku, kominie albo ukrywał się w krzaku czarnego bzu koło domu. 

Antagonista Peruna

Bardzo interesujące podanie z Wielkopolski przedstawia Rokitę jako antagonistę gromowładcy. W okolicy Sierakowa opowiadano: „Biedny kowal, który nie miał środków na utrzymanie swojej rodziny, zrezygnowany poszedł na pole. Gdy był sam, poskarżył się Panu Bogu na swoją biedę i gorzko zapłakał. Wówczas ukazał mu się nagle Rokita, pocieszył go i pożyczył mu pieniądze bez procentu. Po umówionym czasie kowal miał mu je zwrócić, gdyby zaś tego nie zrobił, diabeł miał mu zabrać duszę. Człowiek podziękował za okazaną dobroć, wziął pieniądze i odszedł. Teraz nie tylko wyszedł z biedy, ale i stał się bardzo bogaty. Gdy minął termin, kowal poszedł na miejsce, gdzie Rokita dał mu pieniądze, chcąc je oddać. Kiedy je odszukał, zawołał głośno «Rokita! Rokita» Rokita jednak się nie pojawił. Natomiast z głębi ziemi dało się słyszeć: «Nie ma już Rokity, ponieważ Szeroka zabiła go błyskawicą». Kowal natychmiast zrozumiał treść tych słów. «Szeroka» bowiem w diabelskim języku oznacza Dziewicę Marię, przed którą diabły i całe piekło drżało”.[19] Pierwotną nazwą wierzby w języku polskim było rokita, od której urobiono następnie imię Rokity, jak od boru, tj. sosny urobiono imię Boruty.[20] Piotr Bogatyriew, zbierając ludowe wierzenia i zwyczaje słyszał od wielu chłopów, że przy budowie domu nie należy używać drzewa, w które uderzył piorun, co motywowano głównie przekonaniem, że w takim drzewie ukrył się diabeł i być może dotąd z niego nie wyszedł. W niektórych wsiach bano się nawet palić takim drzewem.[21]

Chełmoński, Józef (1849-1914), „Burza”. Domena publiczna. Źródło: zbiory.mnk.pl

Piorun, wedle wyobrażenia ludu z Zabrzeża „jest to chłop olbrzymiego wzrostu, doskonały strzelec, który bezustannie poluje na tajemniczego ptaka, zwanego latawcem. Jest to niewielka ptaszyna, bardzo piękna, która powstaje z «porońcęcia» – jest to więc duch poronionego dziecka. Ten podniosłszy ogonek do góry, przelatuje z drzewa na drzewo z nadzwyczajną szybkością, wyzywając co chwila obelżywymi słowami Pioruna, który ustawicznie do niego strzela, nie może go wszakże nigdy zabić”.[22] Nazwy poświadczone w folklorze, takie jak Boruta, Rokita, Latawiec, Laskowiec, Żmij i Wierzbicki są prawdopodobnie różnymi imionami jednej i tej samej postaci. Jak już wspomniałem, Skrzat to nie tylko przydomek demona leśnego, ale i ducha domowego. Niekiedy wyobrażano sobie Skrzata jako bóstwo mieszkające za piecem i ukazujące się domownikom pod postacią kota, kurczaka lub węża. O skrzatach opowiadano, że jeden ich rodzaj znosi do domu pieniądze, a inny zboże. Pierwszy lata jak miotła ognista i wchodzi do domów przez komin, drugi przypomina kurczaka i przebywa w pobliżu zbiorników wodnych. Pojawia się czasami w okolicy gospodarstwa jako zmokły kurczak, a kto się nad nim zlituje i przygarnie, temu znosi do domu trzy rodzaje zboża.[23] 

Opiekun bogactwa

Skrzat jest wielkopolskim odpowiednikiem łużyckiego Żmija Pieniężnego, Żmija Mlecznego, Żmija Twarogowego i Żmija Zbożowego, potrafiącego wzbogacić daną osobę kosztem innej. Oskar Kolberg zapisał relację wierzeniową z poznańskiego (Sulmierzyce, pow. Odolanów), według której Skrzat/Smok wchodzi do domów przez komin podczas niepogody, a więc najpewniej uciekając przed burzą (piorunami).[24] Skrzat to oczywiście wyraz obcy pochodzenia niemieckiego, który zastąpił pierwotne, rodzime nazwy: podziomek, latawiec, płonek.[25] Na Dolnym Śląsku plonek to demon domowy, troszczący się przede wszystkim o zboże zgromadzone w stodole, pomnażający jego zasób. Na mazowszu jego odpowiednikiem był kłobuk, znoszący gospodarzowi zboże lub pieniądze: „Kłobuk, gdy coś niesie leci jak płonąca drapaka lub tylko jego ogon wygląda jakby płonął. Sypie on iskrami tym więcej, im cięższy niesie łup na ogonie”.[26] Być może wężokształtne lub smocze wcielenie Boruty jest pozostałością po „micie podstawowym” rekonstruowanym przez Ivanova i Toporova, który u Słowian miałby się realizować poprzez kosmiczny konflikt niebiańskiego pana gromów, światła i deszczu z tellurycznym wielkim wężem władającym płodnością i urodzajem, ale i światem zmarłych.

Diabeł Boruta w podziemiach Łęczycy. Drzeworyt z Tygodnika ilustrowanego według pomysłu J. Kossaka wykonany przez H. Kublera. Domena publiczna.

Na przełomie XIX i XX wieku lud wielkopolski uważał Skrzata Borutę za przyjaciela chłopów, których często prześladowało nieszczęście. Mówiono, że chłopu, który przeszedł wiele złego i wszystko stracił, a nagle stawał się bogaty, pomagał Boruta (por.: Welesa jako boga „całej Rusi” w przeciwieństwie do Peruna, boga drużyny książęcej). Boruta znosił pieniądze, zboże, masło, a w końcu zabierał duszę tego, kto takie dary przyjął, co z kolei może być zniekształconym reliktem wierzenia w Borutę jako boga umarłych. Czeski wyraz skřitek oznacza tyle, co ‘ognik błędny, zły duch’.[27] Znamienne, że jednym z przydomków Boruty jest Boruta Świetlik, ponieważ ukazuje się w postać ognika poruszającego się nad bagnami i wciągającego ludzi w topiel.[28] Nie zawsze jest jednak złowieszczy i szkodliwy dla człowieka. W łęczycko-sieradzkiem opowiadano, jak „wskazywał drogę przez bagna i moczary przyjazny diabeł Boruta-Świetlik, który leciał niziutko nad żołnierzami idącymi przez błota, przyświecając im jasnymi snopami światła”.[29]

Boruta, niemowlęta i zmarli

Zarówno węże, jak i błędne ogniki, mogą być formami, w jakich pojawiają się dusze zmarłych, co dodatkowo uprawdopodabnia związek Boruty ze sferą funeralną. U Serbów łużyckich wyobrażenia o wężu duszy, opuszczającej czasowo ciało żywego człowieka zachowało się w podaniu, w którym dziewczyna usnęła na łące i ludzie widzieli, jak wąż wypełzł z jej ust i po chwili powrócił znowu. Na drugi dzień, kiedy fakt się powtórzył, ludzie zabrali dziewczynę z tego miejsca i zanieśli do domu. Wąż w nocy wrócił, ale domowi go zabili. Od tego czasu dziewczyna była chroma i chorowita.[30] O błędnych ogniach w Encyklopedii powszechnej z 1860 roku czytamy: „Najbardziej pomiędzy prostym ludem upowszechnione jest mniemanie, że ognie błędne są duszami wyklętych i potępieńców, tudzież mierniczych, którzy fałszywie grunta pomierzyli, że one z wnętrza ziemi na świat przychodzą niepokoić ludzi”.[31] Co prawda w XIX i XX-wiecznej kulturze ludowej Boruta zdaje się być łączony z niespokojnymi duszami osób zmarłych „nie swoją śmiercią”, a nie ogółem zmarłych, ale wynika to prawdopodobnie z utożsamienia go z chrześcijańskim diabłem. 

Święto Dziadów na Białorusi, Stanisław Bagieński, domena publiczna

Na Kurpiach twierdzono, że Boruta potrafi porywać i odmieniać niemowlęta. Gdy takie dziecko dorosło, charakteryzowała je straszliwa siła nie spotykana u innych dzieci, a także lewe ucho, od niemowlęcia kosmate niczym u dzikiego zwierza. Prócz tego niczym nie różniło się od swoich rówieśników.[32] Boruta nie tylko obdarowywał wielką siłą odmienione noworodki, ale sam był jej posiadaczem. Wierzenie to ma analogię u Słowian wschodnich. Aleksander Brückner zestawił imię Weles/Wołos ze wschodniosłowiańskim określeniem olbrzyma Welet/Wołot, widząc w Welesie to samo co w Welecie, to jest olbrzyma, siłacza, wielkoluda.[33] Boruta Siłacz to imię własne diabła z regionu łęczyckiego, który według przekazów ludowych w pojedynkę wyciągnął ugrzęźniętą w bagnisku koło Topoli karocę Kazimierza Wielkiego, za co król obdarzył go szlachectwem.[34] Być może wiara w Borutę odmieniającego dzieci jest reliktem wierzeń w osoby rodzące się ze specyficznymi zdolnościami lub mocami magicznymi. W Słowie o wyprawie Igora ruski wieszcz Bojan witany jest jako pochodzący z rodu Welesa: „Bojanie Welesów wnucze”.[35]

Spędzanie chorób

Interesujący w kontekście komparatystyki z wierzeniami Słowian wschodnich jest ścisły związek wierzby z zamawianiem chorób. Na wierzbę, podobnie jak na czarny bez, przenoszono niektóre choroby, stosując magiczne formuły słowne, przykładowo: „Wierzbo przychodzę do ciebie, weź zimnic ode mnie”.[36] Dla porównania Wołos to nie tylko imię wschodniosłowiańskiego bóstwa wymienianego w kronikach, ale również ludowa nazwa ropnia na Rusi: „Wołos jest to ropień bolesny, trudno gojący się; powstaje wskutek zgniecenia lub nawet tylko dotknięcia się do dużej gąsienicy z gęstemi, dużemi włoskami, zwanej od tego «wołos». Znachorka bierze najpierw 9 razy po 3 kłoski żytnie, przykłada po jednym do bolącego miejsca, trzymając wszystkie w garści i zlewa po każdym kłosku wodę, świeżo przyniesioną i nienaruszoną; przytym wymawia następne zamówienie: «Zamawiam wołos z Marynki chrzczonej, modlitewnej, z rąk, z nóg, z oczu, z pleców, z żółtej kości i krwi czerwonej koci, psi. Kijowska, Poczajewska Matko Boska, pomóż mi wołos zamówić.» To samo powtarza się przy każdym kłosku, a w końcu przy całej wiązce. Kłosy te są palone, woda zaś wylewana w trzy różne miejsca”.[37] Po raz kolejny widoczny jest bliski związek Welesa-Wołosa ze zbożem. 

Na Kaszubach wierzono, że „Diabeł pojawiający się wisielcom przed zamierzonym samobójstwem jako kulawy zając zwie się ogólnie kulawi zajc”. W pomorskiem silny wiatr wywołuje zły duch Rokitnik, zwany koło Szemudu w pow. wejherowskim także Świstem. Wyobraźnia ludowa obdarzyła go skrzydłami nietoperza przytwierdzonymi do ciała ludzkiego. Ulubioną jego siedzibą była rokicina, z której sporządzać miał dla siebie piszczałki do grania. Według wierzenia z Szemudu ilekroć ktoś się powiesi, Świst wychodzi z rokiciny i udaje się do komina, aby zagrać sobie na piszczałce zadowolony, że zdobył nową duszę. Gdy zastanie komin ciepły, to chętnie tam przebywa i gra, bo ciepło działa na niego kojąco. Biada zaś, gdy komin jest zimny. Rozgniewany na niegościnnego człowieka wylatuje z komina i nadymając policzki wywołuje wicher na dworze.[38] Skomplikowanymi relacjami Boruty z bóstwem wiatrów nie będziemy się w tym miejscu zajmować, ale wypada chociaż wspomnieć, że jednym z przydomków Boruty był Boruta Wietrzny właśnie.[39] Por. jeszcze kaszub. mikołåj na oznaczenie złego ducha leśnego, który miał się pojawiać w czerwonych szatach (czerwień jest zdaniem Uspienskiego ekwiwalentem złotego).[40] Mikołåj to również gwarowe określenie na złego ducha (chorobę), jakiego zadawała ludziom czarownica w jabłku.[41]

Wilczy Pasterz i Dziki Myśliwy

Ostatnim wcieleniem Boruty, jakiemu się przyjrzymy, będzie postać Dzikiego Myśliwego, któremu towarzyszyła sfora ujadających i zionących ogniem psów. Opowiadano o nim jako strażniku lasów i pól, nazywając Nocnym Polowym, Borowym albo Złym Borowym.[42] Odpowiednikiem Borowego u Słowian południowych był serbsko-chorwacki vúčji pastir – „wilczy pasterz” – przedstawiany najczęściej jako włochata i zarośnięta istota zamieszkująca wodę lub jej okolice. Według podań jest stary, kulawy i ślepy na lewe oko. Ukazuje się pod postacią człowieka lub zwierzęcia (wilka, świni). Przywołuje leśne zwierzęta, wyjąc, trąbiąc w róg i strzelając z bicza. Rozdaje jedzenie dzikim zwierzętom zamieszkującym las. Rola szafarza pożywienia zdaniem Pleterskiego zdradzać może prawdziwe oblicze wilczego władcy, który rozdaje jedzenie mieszkańcom lasu niczym książę łupy wojenne swojej drużynie. Podania zdradzają również funkcję sądowniczą wilczego pasterza, ponieważ to, czy i co dokładnie przypadnie komuś w udziale, zależy tylko i wyłącznie od jego osobistej oceny.[44]

Monika Kropej dodaje, że volčji pastir może ukazywać się w wilczej postaci oraz jako jeździec podróżujący na wilku lub koźle. Innym razem pojawia się jako wieczny wędrowiec – kulawy starzec utykający na lewą nogę i ślepy na lewe oko. Najczęściej jest spotykany podczas dwunastu grudniowych nocy (nazywanych również „wilczymi nocami”), w okresie świąt Bożego Narodzenia, 11 listopada (Dzień Świętego Marcina), 1 listopada (Wszystkich Świętych) oraz 2 listopada (Dzień Zaduszny), kiedy, jak się powszechnie wierzy, zmarli powracają na ten świat.[45] Wiele opowieści ostrzega, że wilczego pasterza nie wolno podglądać, ponieważ może zakończyć się to dla podglądacza śmiercią lub przemianą w wilka. W chorwackiej opowieści o człowieku, który poszedł zapolować na wilki w noc Bożego Narodzenia, biały wilk (który pojawia się tutaj jako wcielenie wilczego pasterza) najpierw przydziela kulawemu wilkowi jedzenie, a następnie dostrzegłszy intruza przemienia go w wilka, „ponieważ w Wigilię Bożego Narodzenia nie wolno chodzić na polowania”. 

Wilkołak, Lucas Cranach Starszy, 1512. Domena publiczna.

Być może jakimś lokalnym, zachodniosłowiańskim wcieleniem chromego i jednookiego, białego wilka jest Żelazny Wilk znany z polskich, żmudzkich i ukraińskich bajek ludowych. W wariancie ukraińskim (zapisanym po polsku) wilk żelazny zostaje całkiem zwyczajnie wykuty przez kowala, po czym ożywa i zaczyna przejawiać swą aktywność od domagania się jadła. Gdzie indziej nie poznajemy ani pochodzenia Żelaznego Wilka, ani żadnych znamion wynikających z faktu, że jest żelazny, dowiadujemy się za to, że jest to król wszystkich wilków.[46] Władimir Propp w przekonujący sposób wykazał, że dawne, zoomorficzne wcielenia bóstw z czasów przedhistorycznych w toku antropomorfizacji stały się towarzyszami tych bogów, których stanowiły dawne wcielenia. Kazimierz Moszyński zapisał, że „u niektórych Białorusinów przechowała się po części dawniejsza tradycja: drapieżnym tym zwierzętom [tj.wilkom – przyp. P. P.] przewodzić ma biały wilk”.[47] To oznacza, że wyobrażenia o białym wilku znane są na obszarze całej słowiańszczyzny, nie tylko u Słowian południowych. 

Obok bałkańskich opowieści o wilczym pasterzu karmiącym wilki istnieje osobna grupa legend opowiadająca o tym, jak zamiast karmić bestie wilczy pasterz wyznacza im zdobycze, posyłając po źrebaka, krowę, cielę etc. Z tego powodu celem całej grupy zabiegów magicznych w czasie świąt była ochrona inwentarza żywego przed wilkami. Sebowie wierzyli, że chromy i ślepy na jedno oko wilk zjawia się ostatniego dnia „wilczych świąt”. Identyczne wierzenia odnotowano w Bułgarii, gdzie „wilcze dni” trwały przez siedem dni, a ostatniego dnia miała według wierzeń grasować w okolicy kulawa i ślepa na jedno oko bestia, najstraszniejsza ze wszystkich. Z tego powodu ów ostatni dzień w Bułgarskich wsiach Kolibite i Trojansko nazywano „świętem bestii”.[48] Jeden z rosyjskich badaczy mitologii ludowej K. D. Lauszkin, analizując naturę postaci z okaleczoną nogą, ustalił, że wszystkie one mają coś wspólnego z wężami – pochodzą od nich bądź mogą się w węże przemienić. Zwierzęta żyjące blisko ziemi, takie jak płazy pełzające, drobne gryzonie i niektóre owady poświadczone są jako wcielenia dusz u różnych kultur na całym świecie, w tym u Słowian, o czym już była mowa. 

Związek ze św. Mikołajem

W polskiej kulturze ludowej rolę wilczego pasterza przyjął św. Mikołaj, o którym opowiadano identyczne legendy. Przykładowo w krakowskiem krążyła opowieść, jak św. Mikołaj ukarał pewnego chłopa za ciekawość, który usłyszał, że w dzień św. Mikołaja schodzą się wilki do świętego Mikołaja jako swego patrona i on każdemu wilkowi wyznacza zdobycz. Chłop z ciekawości wlazł na sosnę i czekał. Wilki zebrały się w wyznaczonym miejscu, a św. Mikołaj każdemu po kolei wyznaczał co lub kogo ma pożreć. Na końcu św. Mikołaj podszedł do jednego kulawego wilka i powiedział mu, żeby zjadł tego chłopa, co na sośnie siedzi.[49] Dzięki temu dowiadujemy się, że w wyznaczaniu zdobyczy dla wilków nie ma losowości, a jest to raczej narzędzie kary, co w oczywisty sposób łączy wilczego pasterza z Borutą jako strażnikiem moralności. Tak więc św. Mikołaj, znany nam dzisiaj jako wszechwiedzący sędzia i egzekutor dzieci, wywodzi się bezpośrednio od darząco-karzącego wilczego pasterza.

Oskar Kolberg w krakowskiem zapisał bajkę magiczną, w której najmłodszy, głupi syn króla wyrusza w świat na poszukiwanie „młodej wody” dla swojego ojca. Pewnego razu zjawia się wilk i pożera młodzieńcowi konia, przez co ten jest zmuszony podróżować dalej na wilczym grzbiecie. „Wsiadł więc na wilka, a ten go zawiózł lasem do wilczego króla, który siedział wśród lasu przy ogniu i wkoło niego były inne wilki. Zapytuje się głupiego wilczy król: «Po coś tu przyjechał na wilku do lasu i kę-si konia podział?» — On na to: «Wilk ten mi konia zjadł w drodze, bo ja jechał na koniu szukać młodéj wody dla ojca.» – Wilczy król tedy, co to był niby Święty Mikołaj, wyjął chusteczkę ze zanadrza od złota i srybra i dał mu «Na tego samego wilka wsiadaj co ci konia zjadł, niech cię odwiezie do króla niedźwiedziego»”.[50] W polskiej bajce ludowej władca wilków, którym jest św. Mikołaj, sam przybrał wilczą postać, co wydaje się bardzo archaicznym przeżytkiem wyobrażeń o bóstwach ukazujących się w zwierzęcych postaciach. W dodatku po raz kolejny za sprawą artefaktu, jakim jest chusteczka, dowiadujemy się o związku wilczego pasterza ze złotem i srebrem, a więc rudami występującymi pod ziemią. 

Boruta i wilczy pasterz w schrystianizowanej formie św. Mikołaja postrzegany był nie tylko jako „patron od wilków”, ale również jako „patron od bydła”. Maria Szydełko z Woli Rafałowskiej, pow. Rzeszów opowiedziała następującą historię: „Bo święty Mikołaj był patronem od bydła, a tu naokoło wszędzie było dużo wilków. Jak wycnoł bydle w pole, to nikt nie wiedzioł, cy je przegoni na powrót do chałupy. A święty Mikołaj bez to był patronem od bydła, jak powiadajo… A to któremu koń nie chciał jechać, bo się boł, bo tam czuł wilki, tak święty Mikołaj kozoł temu chłopu wziąć tego konia i zaprowadzić do doliny, gdzie było straśnie dużo wilcysków. No i chłop zaprowadziuł tego swojego konia, tam go zostawiuł, no i te wilki zjadły tego konia. To święty Mikołaj poszed z tym chłopem do ty doliny i powiedzioł: «Tylko nie ruszojcie kości, niech łone zostano w kupce.» No i tych kości chłopy nie rusyli. Tak święty Mikołaj tchnął na te kości łosko i wtedy z nich wstoł koń jeszcze lepszy jak pirwu. I bez to od tego casu święty Mikołaj jes patronem łod bydła”.[51]

Kim jest Boruta?

Borutę charakteryzuje nadludzka siła, niezwyciężoność, moc magiczna, czasami przebiegłość, a nawet przewrotność, czy też rodzaj sprytu zbliżający go wręcz do mitologicznego trickstera, a także funkcja obrońcy i dobroczyńcy, wrażliwego na ludzkie nieszczęścia. Jest też blisko związany z wilkami, bydłem i dobytkiem (pieniędzmi, zbożem, mlekiem). Rzecz jasna niniejszy artykuł nie wyczerpuje tematu, a jedynie sygnalizuje możliwy kierunek badań, ponieważ zachodniosłowiański Boruta-Rokita i wschodniosłowiański Weles-Wołos wykazują daleko idące podobieństwa, obok których nie można przejść obojętnie. Materiał folklorystyczny i etnograficzny z obszaru współczesnej Polski w moim przekonaniu dość dobrze wypełnia luki w przekazach Słowian wschodnich, przez co pomaga nam lepiej pojąć naturę bóstwa. Aby w pełni zrozumieć wszystkie analogie, warto zapoznać się z dziełem Borisa Uspienskiego pt. Kult św. Mikołaja na Rusi. Pomocne mogą się okazać również książki, takie jak Historyczne korzenie bajki magicznej Władimira Proppa oraz Rosyjskie bajki ludowe ze zbioru Aleksandra Afanasjewa wydane w Polsce pod redakcją Ryszarda Łużnego. Zupełnie osobnym tematem jest komparatystyka z wierzeniami Bałtów w kontekście wierzeń związanych z litewskim Velniasem i pruskim Poklusem, gdzie analogii jest równie dużo. Monografia Boruty z prawdziwego zdarzenia wciąż czeka na swojego autora. 

Autor artykułu: Patryk Paterek
Korekta: Ewa Mszczuja Jabłonska
W ramach iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa

Bibliografia

[1] Andrzej Szyjewski, Religia Słowian, Wydawn. WAM, 2003, str. 55.[2] Andrzej M. Kempiński, Słownik mitologii ludów indoeuropejskich, SAWW, 1993, str. 94.

[3] Renata Dźwigoł, Polskie ludowe słownictwo mitologiczne, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, 2004, str. 112.

[4] Bogdan Mazan, Zbigniew Przybyła, Świętochowski i rówieśnicy: Kotarbiński, Urbanowska, Zalewski : sesja w 150. rocznicę ich urodzin : Zakopane, 4-6 maja 1999, Księg. Akademicka, 2001, 384; Oskar Kolberg, Lud: łęczyckie, W. druk. Jana Jaworskiego, 1889, str. 263.

[5] Zygmunt Gloger, Encyklopedja staropolska ilustrowana: A-D. T. 1, KWE, 1995, str. 180.

[6] Roman Bratny, Sześć osób pierwszych, Iskry, 1972, str. 46.

[7] Bohdan Baranowski, Kultura ludowa XVII i XVIII w. na ziemiach Polski Środkowej, Wydawnictwo Łódzkie, 1971, str. 190-203.

[8] Wojciech Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Wydawnictwo „Eco”, 1993, str. 75-76.

[9] Wiktoryn Grabczewski, Łęczyckie bajanie o Borucie panie, Sport i Turystyka, 1990, str. 91; Włodzimierz Piotrowski, Dole i niedole diabła Boruty, Wydawn. Łódzkie, 1971, str. 100.

[10] Alicja Baluch, Małgorzata Chrobak, Michał Rogoż, Kraków mityczny: motywy, watki, obrazy w utworach dla dzieci i mlodziezy, Wydawn. Nauk. Uniwersytetu Pedagogicznego, 2009, str. 109.

[11] Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie: Łęczyckie, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, 1889, str. 258-259.

[12] Barbara i Adam Podgórscy, Wielka księga demonów polskich: leksykon i antologia demonologii ludowej, Wydawn. KOS, 2005, str. 52.

[13] Włodzimierz Piotrowski, Dole i niedole diabła Boruty, Wydawn. Łódzkie, 1971, str. 10.

[14] Adam Chętnik, Życie puszczańskie Kurpiów, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, str. 144.

[15] Leonard J. Pełka, Polska demonologia ludowa, Iskry, 1987, str. 189.

[16] Kazimierz Moszyński, Kultura ludowa Słowian: cz 1-2. Kultura duchowa, Ksia̜źka i Wiedza, 1967, str. 683; Wojciech Iwańczak, Krzysztof Bracha, Człowiek i przyroda w średniowieczu i we wczesnym okresie nowożytnym, Wydawn. DiG, 2000, str. 143.

[17] Wincenty Ogrodziński, Dzieje piśmiennictwa ślạskiego. Do druku przygotowali: Ludwik Brożek i Zdzislaw Hierowski, Śląsk, 1965, str. 199; Teresa Gołębiowska, Słownik gwar polskich: (A-Baga), Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1979, 395.

[18] Barbara i Adam Podgórscy, Wielka księga demonów polskich: leksykon i antologia demonologii ludowej, Wydawn. KOS, 2005, 378.

[19] Wojciech Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Wydawnictwo „Eco”, 1993, str. 70.

[20] Marek Cetwiński, Herby, legendy, dawne mity, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1987, str. 53.

[21] Piotr Bogatyriew, Semiotyka kultury ludowej, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1975, str. 157.

[22] Karol Mátyás, Nasze sioło: studyum etnograficzne, nakładem autora, 1889, str. 21-22.

[23] Barbara i Adam Podgórscy, Wielka księga demonów polskich: leksykon i antologia demonologii ludowej, Wydawn. KOS, 2005, str. 412.

[24] Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie: W. Ks. Poznańskie, Polskie Tow. Ludoznawcze, 1882, str. 25.

[25] Stanisław Urbańczyk, Dawni Słowianie: wiara i kult, Ossolineum, Polska Akademia Nauk, Komitet Słowianoznawstwa, 1991, str. 52.

[26] Anna Szyfer, Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków, Pojezierze, 1968, str. 98.

[27] Stanisław Kozierowski, Badania nazw topograficznych dzisiejszej archidyecezyi gnieźnieńskiej, Czionkami Druk. Dziennika, Poznańskiego, 1914, str. 284.

[28] Barbara i Adam Podgórscy, Wielka księga demonów polskich: leksykon i antologia demonologii ludowej, Wydawn. KOS, 2005, str. 462.

[29] Wiktoryn Grabczewski, Łęczyckie bajanie o Borucie panie, Sport i Turystyka, 1990, str. 93.

[30] Henryk Perls, Wąż w wierzeniach ludu polskiego, Drukarnia Naukowa, 1937, str. 62.

[31] Encyklopedja powszechna, Tom 3, Orgelbranda, 1860, 795.

[32] Zdzisław Nowak, Jak Boruta zakochał się w karczmarzowej córce: baśnie i legendy kurpiowskie, Nasza Księgarnia, 1988, str. 68.

[33] Aleksander Brückner, Mitologja słowiańska, Nakł. Akademji Umiejętności, 1918, str. 74.

[34] Barbara i Adam Podgórscy, Wielka księga demonów polskich: leksykon i antologia demonologii ludowej, Wydawn. KOS, 2005, str. 64.

[35] Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska wykładana w kolegium francuzkiem: Rok pierwszy, 1840-1841, Tom 1, Księgarnia Jana Konstantego Župańskiego, 1865, str. 113.

[36] Ludwik Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w, Instytut Wydawniczy Pax, 1986, str. 173.

[37]  J. K. Poszukiwania. Zamawiania jako środek leczniczy [w] Wisła: miesięcznik geograficzno-etnograficzny, Tom 6, M. Arcta., 1893, str. 423.

[38] B. Sychta , Kaszubskie nazwy diabla (Wyjątki ze słownika kaszubskiego), Język Polski, XXXVII, 1957, str. 38-39.

[39] Andrzej Żuławski, Bóg, Wydawn. Książkowe Twój Styl, 2006.

[40] Boris Uspienski, Kult św. Mikołaja na Rusi, Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 1985, str. 138.

[41] Hanna Popowska-Taborska, Szkice z kaszubszczyzny: leksyka, zabytki, kontakty językowe, Tom 1, GTN, 1998, str. 53.

[42] Wojciech Łysiak, Świat wierzeń ludu wielkopolskiego przełomu XIX i XX wieku [w] Lud: organ Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, Tom 72 (1988), str. 103.

[43] Wojciech Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Wydawnictwo „Eco”, 1993, str. 81.

[44] Andrej Pleterski, Kulturni genom: Prostor in njegovi ideogrami mitične zgodbe, Založba ZRC, 2014, str. 43.

[45] Monika Kropej, Supernatural beings from Slovenian myth and folktales, Institute of Slovenian Ethnology, 2012, str. 53-54.

[46] Jan Mirosław Kasjan, Nad Seretem i nad Skrwą: studia i szkice folklorystyczne, Wydawn. Uniwersyteta Mikołaja Kopernika, 2000, str. 120.

[47] Kazimierz Moszyński, Kultura ludowa Słowian, Część 2,Wydanie 1, Gebethner, 1934, str. 578.

[48] Mirjam Mencej, Funkcija gospodarja volkov v povedkah, zagovorih, verovanjih in šegah [w] Etnolog. Nova vrsta (Ljubljana) letnik 10. številka 1 (2000) str. 173-178.

[49] Mieczysław Karaś, Powieści ludu krakowskiego, Wydawn. Lite. rackie, 1959, str. 38.

[50] Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie: Krakowskie, Polskie Tow. Ludoznawcze, 1875, str. 72.

[51] Maria Szydełko z Woli Rafałowskiej, pow. Rzeszów [za:] Franciszek Kotula, Znaki przeszłości: odchodzące ślady zatrzymać w pamięci, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1976, str. 91.

1 comment

Możliwość komentowania została wyłączona.