Ładowanie

Słowiański ślub – swaćba. Wieczór dziewiczy

Słowiański ślub – swaćba. Wieczór dziewiczy

Oto idąc przez nieokreślony, często bardzo krótki czas swaćby, staję z Tobą, drogi czytelniku, w przededniu jej zwieńczenia weselem. Ustalono już posag i wiana, obejrzano zagrody. Były zaręczyny i prawdopodobnie ledwo kilkutygodniowy okres narzeczeństwa. 

 

Jeśli panna miała szczęście, znała swego przyszłego męża wcześniej, ale możliwe jest też, że to był ich jedyny czas, by się poznać… A przecież tyle mieli obowiązków do wykonania! Tyle rzeczy wymagało uwagi – zwłaszcza panny. I oto w końcu nadszedł ten moment – stajemy w przededniu wydarzenia, które zmieni całe dotychczasowe życie młodych. Zapraszam na opowieść o wieczorze dziewiczym.

Dziś wieczory panieńskie mają charakter frywolnej zabawy, podczas której panna młoda wraz z koleżankami świętuje zbliżające się wesele. Zaskoczę cię, ale zupełnie inny charakter miał ludowy wieczór dziewiczy sprzed lat. Och, nie jesteś jednak specjalnie zaskoczony? Cóż, przyzwyczaiłam cię do kulturowych inności, odległych obyczajów. Pozostaje mi jednak mieć nadzieję, że będziesz wstrząśnięty, chociażby zakończeniem tego artykułu.

Panna młoda z ziemi sieradzkiej. Domena publiczna.

Łzawe pożegnanie stanu panieńskiego

Wieczór dziewiczy jeszcze sto lat temu, zamiast być frywolną zabawą, był pełnym zadumy i smutku pożegnaniem ze stanem panieńskim. A trzeba ci wiedzieć, drogi czytelniku, że było to pożegnanie niemal totalne. Już następnego dnia panna opuści swój dom, rodzinę, a nawet przyjaciółki. Nie dla niej będą panieńskie zabawy i spotkania. Zupełnie zmieni swoje życie i otoczenie. Wejdzie do innego rodu i innej grupy społecznej – mężatek. Odtąd z nimi będzie spędzała swój czas. Nic więc dziwnego, że łzy, które tego wieczora wylewała, były prawdziwe i gorzkie.

Suknia ślubna na słowiańskiej swaćbie

Oczywiście poza pożegnaniami, rzewnymi pieśniami i łzami wylanymi za traconym właśnie życiem, panny miały w czasie wieczoru dziewiczego mnóstwo rzeczy do przygotowania na nadchodzący dzień wesela. Pierwszą i bardzo ważną był strój młoduchny (panny młodej). I tu pozwól, drogi czytelniku, że dam upust swojej kobiecej naturze i oddam się dygresji na temat sukni ślubnej właśnie.

Dziś myśląc o ślubnym stroju panny młodej, widzimy biel i koronki. Wydawałoby się, że biała suknia jest atrybutem ślubnym niemal od zawsze. Nadpisano nawet nad tą barwą symbolikę czystości i niewinności, bardziej jeszcze wpisując ją jako jednoznaczny element ślubny. Jednak jeśli przyjrzeć się historii ślubnego stroju, to odkrywa się, że kultowa biała suknia ma dopiero 70 lat! A jeszcze 150 lat temu na ziemiach polskich najbardziej popularnym strojem ślubnym szlachcianek była czerń.

Pierwsze wzmianki o specjalnym przeznaczonym do ślubu stroju panny młodej pochodzą dopiero ze średniowiecza. To wówczas pojawiają się pierwsze obrazy ze scenami ślubu królów i książąt, gdzie panna ubrana jest w królewski błękit lub purpurę, czy gronostaje. Suknia ślubna, zwłaszcza wśród arystokracji, była wówczas bardzo strojna i miała oddawać status panny, a także wielkość jej posagu.

Sobór trydencki z 1542 roku ustalił, że strój ślubny powinny cechować „powaga i blask”. Dokonano tego przy okazji innych ustaleń dotyczących kościelnego obrządku ślubnego, takich jak szczególny tryb przysięgi małżeńskiej, czy konieczność głoszenia zapowiedzi.

Panna młoda i drużka. Domena publiczna.

Oczywiście owy „blask” dotyczył wyłącznie sfer najwyższych. Lud absolutnie nie mógł sobie na specjalną suknię ślubną pozwolić. Panna młoda zakładała więc do ślubu swoją najlepszą sukienkę, najczęściej tę, którą nosiła na niedzielne msze. Trend ten wśród mieszczan i włościaństwa utrzymał się zależnie od regionu nawet do początków XX wieku. Wróćmy jednak do blasku. Panny młode z wyższych sfer chcąc go osiągnąć, przybierały królewskie barwy. Królował błękit, kojarzony z wysokim statusem społecznym i barwami Matki Boskiej. Praktycznie nie noszono pastelowych barw. W ówczesnym oświetleniu wszelkie pastele niknęły, stając się szarawo – żółtą, nieatrakcyjną plamą. Suknie ślubne są zatem wyraziste i barwne.

 

A co z tą bielą? Po raz pierwszy szeroko komentowana jest biała suknia Marii Stuart założona na ślub z Franciszkiem Walezjuszem w 1558 roku. To, że komentowano ją szeroko nie znaczy, że dobrze. Wówczas we Francji biel uchodziła za niezaprzeczalny symbol żałoby. Zresztą istnieją pogłoski, że za namową szkockich doradców taki miał być symboliczny wydźwięk sukni szesnastoletniej Marii. Miała ona wyrażać żałobę nad zagrożoną najazdem angielskim Szkocją. Ówczesny król Francji, Henryk II, zdecydował się bowiem na sojusz ze Szkocją, ale niekoniecznie widział konieczność pomocy zbrojnej sojusznikowi, zwłaszcza jeśli ta pomoc miałaby popsuć jego stosunki z Anglią.

Niestety suknia nie została odebrana jako manifest polityczny, ale jako bardzo zła wróżba niesiona przez narzeczoną swemu przyszłemu mężowi. Sytuacji nie poprawił fakt, że młody Walezjusz zmarł zaledwie półtora roku po ślubie. Biel jako kolor ślubny została odtrącona na kilka wieków. Ponownie powróciła do łask wśród wyższych sfer dopiero po roku 1840, kiedy 21-letnia wówczas Wiktoria – królowa Wielkiej Brytanii przywdziała białą satynę na ślub ze swym ukochanym Albertem. Popularność prasy, a także zastosowanie innowacyjnej w tamtym czasie techniki fotografii, sprawiły, że o sukni królowej rozpisywały się czasopisma, a jej nietypowa barwa stała się tematem rozmów na salonach. Nic więc dziwnego, że panny zapragnęły również ubierać na własne wesela biel. Zwłaszcza że w tamtych czasach była ona kolorem nie tyle czystości, co zbytku. Biała suknia praktycznie nie nadawała się do uprania czy odczyszczenia. Można ją było założyć najwyżej kilka razy, licząc się z ewentualnością,  że w razie nieszczęśliwego wypadku będzie to strój jednorazowy. A umówmy się, na jednorazową odzież mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi.

 

Kiedy świat zachwycał się wiktoriańską ślubną bielą na ziemiach polskich, właśnie rozpoczynała się moda na ślubną czerń. Oczywiście była ona już wówczas symbolem żałoby w powszechnej świadomości. Musimy pamiętać, że rok 1840 to zaledwie dekada po zakończonym spektakularną klęską i ciężkimi represjami powstaniu listopadowym. Nastroje w narodzie są więc żałobne i patriotyczne. Panny, które stać na uszycie szczególnej sukni na dzień ślubu wybierają więc czerń, by nawet w najważniejszym dla siebie dniu manifestować żałobę narodową.

Jednak biel i tak, powoli, ale skutecznie opanowuje salony. Włościanie natomiast wciąż do ślubu ubierają najlepsze suknie, a co bogatsi, zdobnie wyszywane stroje regionalne i jedwabne wstęgi. Zresztą moda na stroje regionalne, doskonale wpisujące się w etos patriotyzmu, przeplata się z modą na czerń także wśród szlachty.

Przełom w myśleniu o sukni ślubnej jako właśnie białej przynosi ślub Grace Kelly i księcia Monako z 1956 roku. Historia pokazywana przez media i obecną już wówczas telewizję jako romantyczna ballada o księciu i amerykańskim kopciuszku działa na świadomość zbiorową na stałe ugruntowując białą sukienkę jako symbol wesela.

Swadziebny strój męski

Zauważyłeś zapewne, drogi czytelniku, że mówiąc o stroju weselnym, skupiłam się tylko na sukni panny młodej. A co z panem młodym, pytasz?  Otóż mężczyźni, tak jak i dziś zakładali swoje najlepsze ubranie, które podobnie jak dziś nie musiało mieć szczególnych cech i emblematów. Dlaczego? Przypominam ponownie: cały sakralny dramat, ruch rytualny i podmiotowość obrzędowa skupia się w czasie swaćby na osobie panny młodej. To ona jest główną aktorką tego dramatu, Ona umiera i rodzi się na nowo. Na niej skupione są spojrzenia społeczności i niebios. Skończmy jednak dygresję i wróćmy do dziewiczego wieczoru.

Weselna rózga

Strój młoduchny to nie jedyna rzecz, jaką musiały przygotować panny w czasie dziewiczego wieczoru. Równie ważna, o ile nie ważniejsza była rózga weselna. Dziś, niestety rózga weselna jest niemal zapomniana, ale jeszcze 50 lat temu praktycznie nie odbywało się bez niej wesele.

Najpierw opiszę wygląd takiej rózgi, żeby łatwiej było wyobrazić sobie artefakt, o którym mówimy. Najczęściej rózgę stanowił czubek świerku lub jodły. Ilość rozgałęzień u szczytu drzewka nie była bez znaczenia. Musiało ich być od trzech do siedmiu. Gdy pozyskało się już odpowiednią gałązkę, należało ją przyozdobić najpiękniej, jak potrafiono. Przede wszystkim wieszano na niej jabłka, orzechy i ciastka. Widać zatem od razu, że nie była to zwykła ozdoba, ale rytualny przedmiot z magiczną liczbą rozgałęzień i znaczącymi, przynoszącymi dobrobyt i płodność zawieszkami. Dodatkowo ozdabiano rózgę złotkami wszelkiej maści, kolorowymi papierkami, piórami, czy bibułą. Musiała być zdobna i strojna.

Orszak weselny. 1910. Domena publiczna.

Pierwszym obrzędem, od którego zaczynało się wesele, było właśnie wykupienie rózgi. Drużbowie ze starostą wieczorem w przeddzień, lub rano w dzień wesela jechali wykupić rózgę. Następnie przekazywana ona była staroście, który uwydatniał jej znaczenie podczas wszelkich istotnych elementów wesela.  Poza tym stała ona przed państwem młodymi, a nikt poza starostą weselnym i nimi samymi nie mógł jej dotykać, by nie odebrać szczęścia młodej parze. Rózgę rozbierano po oczepinach, pozostawiając jabłka i orzechy pannie młodej, a słodycze dzieląc pomiędzy druhny i dzieci.

Pewnie stąd wzięło się przekonanie, że rózga jest symbolem samej panny młodej. Jednak pewne rzeczy zawarte w niej świadczą, że istota atrefaktu jest dużo głębsza, sięgająca  starych wierzeń sprzed chrystianizacji.

Przede wszystkim magiczna ilość rozgałęzień (3, 7, 9) mówi nam, że może to być mityczne wyobrażenie jelenich rogów, na których stoi kuźnia. Stąd już bardzo blisko do wyobrażenia drzewa życia i osi wszechświata. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że często dokonując zabiegów magicznych, wyznacza się „środek świata” można łatwo dojść do wniosku, że rózga weselna może być właśnie symbolem drzewa życia. Kolejną przesłanką, poświadczającą mitologiczny rodowód rózgi weselnej jest pieśń panien śpiewana przy jej tworzeniu:

 

Oczywiście na pierwszy rzut oka widać tu po prostu zabieg ludowo-chrześcijański. Dlaczego panna akurat strojąc rózgę, przywołuje kwestię swej wiernej służby bogu? Otóż może to mieć związek z mitem, w którym młody bóg, by wydostać ukochaną z zaświatów musi wygrać w zawodach z jej braćmi i zdobyć od nich wieniec, pierścień i pióro lub kubek. Tak samo o rózgę trzeba się postarać, drogo za nią zapłacić i namówić druhny do jej wydania. Możliwe zatem, że wiele rytuałów weselnych jest sakralnym teatrem powtarzającym w wielu aspektach mit zaślubin idealnej boskiej pary, a rózga jest tego teatru wyraźnym symbolem.

Tabu dotyczące rózgi, również wskazuje na jej mediacyjny, zaświatowy charakter. Natomiast zawieszone na niej symbole życia, witalności i dobrobytu, są wprost nawiązaniem do magii życzącej.

Wieniec panny młodej

Oczywiście dziewczęta w czasie wieczoru dziewiczego wiły wieńce, zarówno te druhnowskie, jak i ten najważniejszy – wieniec panny młodej. Na słowiańszczyźnie przybierał on postać piętrowej korony, znowu często zwieńczonej pękiem kilku bogato zdobionych gałązek. Poza podstawowym znaczeniem koła oraz wierzeniami, że świeże rośliny oddają witalność osobom je noszącym, a zawiązane w wieńcu zioła chronią przed urokami i złym okiem. Fakt ukoronowania młodej kępką kilku gałązek na koronie nawiązywał w pewien sposób do rózgi weselnej i wskazywał centrum, wokół którego odbędą się wszelkie sakralne zabiegi.

Wieniec weselny. Domena publiczna.

Rozpleciny

Gdy wykonano już wszelkie potrzebne następnego dnia przedmioty, rozpoczynały się rozpleciny – chyba najbardziej wzruszający moment wieczoru dziewiczego. Przyjaciółki rozplatały pannie warkocze, pozostawiając jej włosy rozpuszczonymi, spadającymi swobodnie. Zostawały one takimi aż do oczepin. Znowu akt ten miał konotacje zaświatowe. Panna nabyła swój warkocz przechodząc ze stanu dziecięcego w panieński. Oznaczał on jej dojrzałość i posiadanie woli. Teraz znów była istotą dziką, niejako bezwolną. Zresztą od tego momentu aż do oczepin nie zapnie nawet jednego guzika przy swoim stroju, nie założy koszuli, nie odezwie się. Bywało, że na znak swojego stanu pozostanie całe wesele z włożonym w usta kwiatem, nawet nie jedząc i nie pijąc publicznie. Panny rozplatające włosy przyjaciółki śpiewały pieśni, że jej wola odchodzi, a  przyjmie ona inną – mężowską. Rozpleciny był zatem kulminacyjnym momentem symbolicznego umierania. Panna powoli odchodziła od rodziny, by w tym właśnie momencie całkowicie zerwać łączące ją więzy rodzinne. Bywało, że błogosławieństwo matki dla niej odbywało się już przed rozplecinami, nie jak dziś przed samym weselem. To przed rozplecinami młoda żegnała dom, sprzęty i ludzi. Po rozplecinach powinna już pozostawać cicha i poważna.

Ubieranie panny młodej. Domena publiczna.

Oczywiście wieczór dziewiczy nie miał charakteru wyłącznie żałobnego. Przyjazd starszego drużby i starosty po rózgę miał charakter dowcipny, pełen wesołych prześpiewek śpiewanych na przemian z druhnami. Często też panowie zostawali z dziewczętami na kilka kieliszków, aż zostali „wyśpiewani” z izby. Na Śląsku i Pomorzu odbywał się Polterabend, czyli tłuczenie szkła na progu domu dziewczyny. Potłuczone szklane skorupy miały jej przynieść szczęście w przyszłym życiu, o ile oczywiście sama je posprząta, a tłukących sowicie ugości gorzałką. Często obrządki dziewiczego wieczoru trwały do późnej nocy. Jednak mimo wszelkich weselszych aspektów miały one jeden cel – obrzędowe, duchowe uśmiercenie panny w jej rodzie. Po takim wieczorze zostawała więc ona bez woli, osobowości i rodu. Martwa czekała na odrodzenie, gdy wróci do życia powoli, na weselu. A jak to się stanie? Na tę opowieść zapraszam Cię, drogi czytelniku już w następnej części.

 

Autorka artykułu: Agnieszka Podemska
Korekta i redakcja: Karolina Lisek
W ramach iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa

Bibliografia

„Śluby polskie” Hanna Szymanderska, Warszawa 2008

„Kultura Ludowa Słowian”  T. I iII, Kazimierz Moszyński, Warszawa 1967

„Rok Polski w życiu, tradycyi i pieśni” Zygmunt Gloger, Warszawa 1900

„Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego tom8 – Zwyczaje i obrzędy weselne, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, |Wrocław 2009

„Znaki przeszłości. Odchodzące ślady zatrzymać w pamięci”, Franciszek Kotula, Warszawa 1976

„Zaręczyny i przygotowania do wesela”, Etnografia Lubelszczyzny

., Maria Stuart, Bogucka M, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1990.

Abucewicz U., Panna młoda w czarnej sukni. Jakie zwyczaje ślubne obowiązywały niegdyś na Kaszubach, www.turystyka.wp.pl

„Historia sukni ślubnej” www.wesela.folwarkstarawiniarnia.pl