Ładowanie

Słowiański ślub – swaćba. Swaty, wilkowanie i zmówiny

Słowiański ślub – swaćba. Swaty, wilkowanie i zmówiny

Każdy Słowianin w swoim życiu wielokrotnie rodzi się i umiera. W postrzyganym chłopcu umiera dziecko i rodzi się młodzieniec. W chłopaku, który przeszedł wilkowanie, umiera szalona młodość, a rodzi się mężczyzna gotowy do założenia rodziny. Oczywiście ostateczną zmianą świadomości ducha na tym świecie jest śmierć ciała.

Nasi przodkowie podchodzili do niej z dużo mniejszym lękiem niż ludzie współcześni, byli z nią bardziej oswojeni. Pewnie w tym momencie, szanowny czytelniku, zastanawiasz się, czy na pewno czytasz dobry artykuł. Miało być o swaćbie a wstęp jest o czymś, zdałoby się, zgoła innym. Otóż zaskoczę Cię tezą, która pewnie w pierwszej chwili wyda Ci się niedorzeczna.

 Swaćba słowiańska a duch kobiety

Nie będziemy więc mówić o wspaniałym, wyjątkowym dniu, o wzruszeniach, ukwieconych momentach.  Nie opowiem Ci o białych koronkach i gołębiach. Zabiorę Cię w podróż, podczas której młoda dziewczyna, powoli, krok po kroku umiera w swoim rodzie i jako ktoś zupełnie nowy odradza się w rodzie męża, który, by dopełnić rytuałów, powinien ją serdecznie i godnie powitać. Stąd właśnie zwyczaj przejmowania przez żonę nazwiska męża, stąd nazywanie jego rodziców matką i ojcem.

swaćba

Fot.: Przygotowania do swaćby. Ślub Agnieszki i Bartosza Podemskich, wł. A., B. Podemscy. Udostępnione dla iSAP.

Swaćba to proces zawierający w sobie, podobnie jak śmierć i narodziny, mnóstwo rytuałów. I podobnie jak niepodobna udzielić narodzin czy śmierci, tak nie da się udzielić swaćby. Można jedynie przypilnować jej poprawnego, rytualnego przebiegu, by dusza dziewczyny gładko znalazła drogę do rodu oblubieńca.

Przygotowanie do swaćby zaczyna się u mężczyzny tradycyjnie, po przejściu próby wilkowania. Próby bywały przeróżne i zależnie od stanu przybierały różne formy wykazania się wolą, siłą i wytrzymałością. Jedną z ekstremalnych prób było samodzielne zabicie dzika, do bardzo trudnych należało również stanie w pierwszej linii żeńców (np. od wschodu do zachodu słońca) – tj. ścinanie (bez docinania) zboża za pomocą sierpa lub kosy.

Panna okazywała się gotowa do zamęścia w nieco łagodniejszych warunkach. Gdy rodzice uznali ją za wystarczająco rozkwitłą, matka siała pod oknami domu rutkę, a sama dziewczyna publicznie częstowała społeczność własnoręcznie zrobionym chlebem.

Aby od gotowości przejść do samej swaćby, do gry wchodzili swaci. Często były to konkretne osoby, znane w społeczności. Nie wypadało bowiem, by ojciec młodego, czy sam młody, poszli pytać o pannę jej rodziców. W pierwszej kolejności wybierali się na tak zwane przeszpiegi lub zwiady. Przychodzili do domu panny, mówiąc między wierszami od kogo idą i albo darowywali ojcu wódkę, albo pytali czy jest w gospodarstwie jałówka do sprzedania. Jeśli ojciec wódkę przyjął, a jeszcze lepiej – jeśli w zamian postawił swoją, albo potwierdził chęć sprzedaży bydła, było wiadomym, że swaty dojdą do skutku. Jeśli natomiast ojciec wzbraniał się przed piciem czy przyjęciem prezentu, albo odmawiał handlu opowiadając o słabym inwentarzu, oznaczało to odesłanie swata z kwitkiem.

Pewnie w tej właśnie chwili, drogi czytelniku, podnosisz wzrok znad tekstu, zadając oczywiste dla współczesnego człowieka pytanie: A gdzie dziewczyna i jej zdanie na ten temat?

Muszę Cię tutaj boleśnie rozczarować. Uczucia i zdanie młodych w kwestii małżeństwa było (ułagadzając) niespecjalnie istotne. Dopiero w osiemnastowiecznych pismach pojawiły się porady dla rodziców, sugerujące, że swatając dzieci warto sprawdzić, czy one się lubią, a przynajmniej czy nie darzą się szczerą niechęcią. Oczywiście nie znaczyło to, że rodziny nie dbały o szczęście młodych – ważne było, by tak chłopiec jak dziewczyna mieli społecznie dobrą reputację. Rzadko uznawano za godnego ręki panny chłopca, który miał przypięta łatkę utracjusza, bałamutnika i hulaki. Co więcej, wbrew panującej dziś opinii na temat swatanych małżeństw, duże oburzenie społeczne budziły związki ze znaczną różnicą wieku. Rodzina, która wydała córkę za starego, długo musiała znosić plotki i złe spojrzenia. Traktowani byli jako ci, którzy działali przeciwko szczęściu własnego dziecka. Uznawano też za wpędzanie dzieci w nieszczęście sprzyjanie przez rodziców gwałtownej miłości. Oczywiście bardzo dobrze jeśli młodzi mieli się ku sobie, chętnie rozmawiali i tańczyli na zabawach, natomiast źle postrzegano gwałtowną miłość. Miała ona zaprowadzić młodych w późniejszym życiu do zatracenia i głębokiego nieszczęścia.

swaćba swadźba

Fot.: Przygotowania do swaćby – przygotowanie chleba weselnego. Ślub Agnieszki i Bartosza Podemskich, wł. A., B. Podemscy. Udostępnione dla iSAP.

Nasze dzisiejsze poglądy każą Ci zapewne buntować się przeciw takiemu podejściu. Masz pewnie w głowie te obrazy dziewczyn, siłą wleczonych do ołtarza, rzewne pieśni o ukochanym porzucanym z przymusu. Tak, były takie obrazy, w bajkach, powiastkach lub pieśniach. Tam ewentualnie pojawiała się miłość romantyczna. W życiu codziennym nie występowała praktycznie wcale. Znana i gloryfikowana była miłość małżeńska i rodzicielska, natomiast ta romantyczna, nieusankcjonowana, nie istniała w rozumieniu społecznym praktycznie w ogóle. Jeśli już o niej wspominano to tylko w kontekście fatalnego afektu, który ostatecznie prowadzi młodych do zguby tak fizycznej jak i moralnej. Pojęcie romantycznej miłości wprowadził do społecznego słownika, nie tylko Polski ale i Europy, nurt Romantyzmu. Pojawiło się przełomowe dzieło Goethe’go Cierpienia młodego Wertera. Dziś znane jest przede wszystkim jako narzędzie tortur, którym traktowany był każdy średnio wykształcony Polak podczas lekcji języka ojczystego. Jednak w tamtejszym kontekście danie głosu uczuciom niesankcjonowanym, dzikim i pierwotnym w swej istocie – prymitywnym afektom, jak określano je dotąd, nadanie im głębi, tragizmu i waloru wywołało prawdziwą rewolucję społeczną. To z tego powodu książka była przyczyną fali samobójstw wśród niemieckiej młodzieży. To z jej powodu starsi otwierali z oburzeniem szeroko oczy. To ona w końcu spowodowała, że dziś tak bardzo inaczej postrzegamy uczucia, a sama książka, bez kontekstu kulturowego, jest dla nas niezrozumiałym banialukiem.

Panny i kawalerowie za swój cel brali nie miłość, lecz wejście w związek małżeński, bowiem zapewniał on im odpowiedni status i poszanowanie społeczności. Stare panny były osobami pogardzanymi, często mieszkającymi kątem przy rodzicach lub rodzeństwie. Niezależnie też od wykonywanej przez taką pannę pracy, była ona uznawana za kolejną gębę do wykarmienia i darmozjada. Nieżonaty mężczyzna miał opinię niedorajdy i fajtłapy i podobnie jak panna kończył swój żywot zajmując kąt u rodziców i żyjąc w powszechnej społecznej pogardzie. Jak widać, ludzi mogły spotykać gorsze rzeczy niż kojarzone małżeństwo.

Małżeństwo było przede wszystkim transakcją, połączeniem rodów, za którym szły wymierne korzyści finansowe. Jego nadrzędnym celem było zaś przyprowadzenie na świat potomstwa.

Fot.: Składanie życzeń podczas swaćby. Ślub Agnieszki i Bartosza Podemskich, wł. A., B. Podemscy. Udostępnione dla iSAP.

Gdy przyjęto pierwszy poczęstunek, a swat zaniósł dobrą nowinę do domu młodego, zaczynały się rozmowy o małżeństwie dzieci zwane zmówinami. Oczywiście nadal pośredniczyli w nich swaci, bo należy wiedzieć, że swat to był niemal zawód. Ich zadaniem było znać nie tylko wszystkich chłopców i panny na wydaniu w promieniu kilku wiosek, ale także być zorientowanym w stanie majątkowym zainteresowanych i obyczajności tak młodzieży, jak i ich rodzin. Bywało, że swat za swoje usługi brał procent od umówionego posagu.

Wkrótce po zwiadach swat zjawiał się w domu dziewczyny z ojcem chłopaka, czasem tylko z samym chłopakiem, choć jego zadaniem było siedzieć z boku i milczeć. Zmówiny rozpoczynały się od zwyczajowego, kurtuazyjnego wychwalania dzieci. Chwalono zatem gospodarność i skromność dziewczyny, umiejętności zawodowe chłopaka, urodę, odwagę i tak dalej. Po tej części następowały oględziny – rodzice pana młodego zabierani byli by przyjrzeć się gospodarstwu panny młodej i odwrotnie. Bywało, że na tę okoliczność rodziny pożyczały od sąsiadów i krewnych sprzęt i inwentarz by wydać się bardziej zamożnymi, co było swoistym oszustwem. Trzeba jednak wiedzieć, że jeśli gospodarstwo wydało się którejś ze stron zbyt ubogie, rozmowy matrymonialne mogły zostać zerwane, a czarna polewka, dynia lub wieniec z grochowin kończyły starania. Nigdy nie wyrażano odmowy wprost. Był natomiast cały zestaw symboli stanowiących odmowę matrymonium. I tak kawaler mógł zostać poczęstowany czarną polewką (czerniną), dostać harbuza (dynię w każdej kulinarnej postaci) lub dowolną potrawę polaną tzw. szarym sosem. Do dziś zresztą zachowały się ślady tego obyczaju w powiedzeniach być zrobionym na szaro czy przełknąć arbuza.

swaćba swadźba - błogosławieństwo

Fot.: Przygotowania do swaćby. Ślub Agnieszki i Bartosza Podemskich, wł. A., B. Podemscy. Udostępnione dla iSAP.

Gdy jednak oględziny wyszły pozytywnie, przystępowano do pertraktacji przedmałżeńskich. To w ich czasie omawiano wysokość posagu (majątku wnoszonego przez dziewczynę do rodziny męża) i wiana (zabezpieczenia majątkowego, jakie mąż dawał swej przyszłej żonie na wypadek jego śmierci, lub innych fatalnych wydarzeń losowych. Wiano było wyłącznie własnością młodej i najczęściej było równoważne do posagu). Kiedy ustalono już wszystkie sprawy ekonomiczne, wychwalono młodych, na stole nie pojawiło się nic w przybliżeniu chociaż czarnego czy szarego, ściskano sobie serdecznie dłonie i…wzywano pannę, by zapytać ją o zdanie. Dotąd niewidoczna i starannie ukryta przed wzrokiem przyszłej rodziny dziewczyna, okazywała się przyszłym teściom i mężowi. Konwenans nakazywał jej być skromną i zawstydzoną, wchodziła więc ze spuszczonymi oczami i splecionymi dłońmi. Na pytanie ojca, czy chce za męża chłopca, nieśmiało kiwała głową na zgodę, by ponownie schować się w dalszych izbach. Oczywiście jej zgoda była jedynie formalnością, a gdyby jej nie wyraziła, czekało ją wydziedziczenie, a nawet wygnanie z domu. Łatwo więc ocenić, że wezwanie dziewczyny było miłym rytualnym zwieńczeniem owocnych pertraktacji, a nie realnym wyrazem woli.

Zapewne, drogi czytelniku, teraz zastanawiasz się, gdzie ta magia, ta śmierć i odrodzenie, które obiecałam Ci na początku. Rzeczywiście ta część kultury weselnej bliższa jest zwyczajom kupieckim niż duchowym. Jedyna magia, jaką można w niej poczuć, to magia rzeczy minionych, umarłych, które dzięki swoim pogłosom pozwalają nam zrozumieć pewne zależności, ale nie mają racji bytu w dzisiejszym świecie. I rzeczywiście pierwszy z cyklu artykułów o swaćbie zamykam w opowiadaniu o rzeczach umarłych, które na pewno nie wrócą w opisanej tu formie. Zwyczaje, o których wspominałam, są już historią. Współczesne swaćby różnią się zwyczajami od tych, które znane były z praktyki przez nasze baby i dziadów. Prawdziwa podróż, taka którą można odbyć i dziś, podróż przez śmierć i odrodzenie zaczyna się właśnie teraz. W kolejnych artykułach odkryjesz wszelkie jej barwy i kształty. Zapraszam!

Autorka artykułu: Agnieszka Podemska
Korekta: Adrianna Patela
Dla iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa

Bibliografia:

 

Opublikuj komentarz