Ładowanie

Od poczęcia do wywodu, czyli jak przychodzi na świat Słowianin – Cz. III Poród

Od poczęcia do wywodu, czyli jak przychodzi na świat Słowianin – Cz. III Poród

Cały okres oczekiwania na nowego członka rodziny uważano za niezwykle magiczny i wymagający szczególnej ochrony. Nic zatem dziwnego, że i poród obejmowano zabiegami magicznymi i tabuizowano. O porodzie najlepiej było nie mówić. Idealną sytuacją była taka, by nikt poza domownikami i akuszerką nie wiedział o porodzie.

[iSAP: Od poczęcia do wywodu, czyli jak przychodzi na świat Słowianin – Cz. I Poczęcie]
[Od poczęcia do wywodu, czyli jak przychodzi na świat Słowianin – Cz. II. Ciąża]

Mawiano, że najlepiej by pójść rodzić w pole, tak by żadne ludzkie oko nie mogło zobaczyć rodzącej.  Samą wiadomość rozprzestrzeniającą się w sposób oczywisty wśród ludności, także tabuizowano. Mawiano zatem, że komin pękł i piec się zawalił, w ten sposób dając do zrozumienia, że nastąpiło jakieś nagłe zdarzenie, o którym nie chce się mówić wprost. Nietrudno było w małej społeczności domyślić się o jakie konkretnie zdarzenie w danym domu chodzi, jednak przyjętą regułą było, by nie wymawiać na głos, że urodziło się dziecko. Trzeba bowiem pamiętać, że sam poród to nie koniec przychodzenia na świat, a jedynie jeden z jego aktów.

Portret kobiety z dzieckiem, 1877, Public domain

Otwarte, zaczęte, zamknięte

Należało pomóc kobiecie, u której rozpoczął się poród wszelkimi dostępnymi sposobami. Wzywano  babkę mającą asystować przy porodzie i zapewniano rodzącej wszelkie wygody potrzebne do urodzenia dziecka, nie zapominano jednak też o magii. By zapewnić łatwe przyjście na świat potomka rozwiązywano więc i rozsupływano wszystko, co było wcześniej związane i zasupłane – należało zatem bezzwłocznie rozpuścić włosy rodzącej i rozsupłać wszelkie węzły u jej odzieży. Jeśli by to nie zostało zrobione, można było się spodziewać oplątanie pępowiny na szyi niemowlęcia.

Litewskie dzieci, między 1920 i 1929, Public domain

Należało także otworzyć wszystko, co było zamknięte. Babki wskazywały więc, by czym prędzej po rozpoczęciu porodu otwierać kufry i skrzynie, rozchylać drzwi szaf, a nawet wystawiać szuflady z mebli. Wszystko wokół położnicy miało być otwarte. Jednak nie tylko izba poddawana była zabiegom magicznym. Mąż kobiety zaraz po rozpoczęciu porodu otwierał szeroko drzwi stodoły, by  tak wesprzeć swoją żonę. Jeśli poród przedłużał się lub komplikował, otwierano drzwi jako magiczną barierę międzyświatów. W absolutne krytycznych momentach sadzano rodzącą na progu, lub kładziono na drzwiach wyjętych z zawiasów, ale tylko po to by ratować jej życie. Działania te lokowały kobietę dokładne w miejscu, w którym znajdowała się w czasie ciąży – między światami. Jeśli była „wśród swoich” wszelkie niebezpieczeństwo powinno ją ominąć, a i dziecko przybywające w tej chwili z zaświatu powinno mieć krótszą, łatwiejszą drogę.

Wyraźnym pozostaje tutaj wpływ magii sympatycznej. Otwierano wszystko wokół rodzącej, by i ona się otwarła. Wierzono, że taki zabieg przyniesie jej ulgę i zapewni łatwy poród.

Nie wszystko jednak miało zostać tak bardzo otwarte. Jak już wspominałam , drzwi izby otwierano w ostateczności. W normalnych okolicznościach zamykano szczelnie drzwi i okiennice, przy parapetach zawieszano wianki z macierzanki, mające odstraszać wszelkie oka i uroki. Pilnowano też, by  żadne ciekawskie ucho nie pochwyciło porodowych głosów. Nikt nie mógł wiedzieć o odbywającym się porodzie. Jeśli ludzie nie wiedzieli i nie mówili, to tak jakby nic się nie wydarzyło, a jeśli się nie wydarzyło, nie mogło przecież mieć złych następstw, jak śmierć, czy choroba matki lub dziecka. Dlatego też, również  po porodzie tabuizowano informację o narodzinach.

Nie dla rodzącej były wygodne łóżka, czy ciepłe pierzyny. Kobietę kładziono na klepisku izby, podścielając nieco słomy. Dzięki temu dziecko miało ciągnąć do pierwocin ludzkości, słomy i gliny, z których pierwszego człowieka ulepili Bogowie w micie kreacyjnym.

Kobiety karmiące niemowlę kozim mlekiem, 1841, Public domain

Nie były to zresztą jedyne zabiegi magiczne ułatwiające przyjście dziecka na świat. W kolejnych, mających przynieść łatwy poród zabiegach, niebagatelną rolę odgrywał mężczyzna. Bywało, że kobieta stawała okrakiem nad męskimi spodniami, mówiąc „Jak łatwo weszło, tak niech i wyjdzie”. Sadzano też położnicę mężowi na kolanach, wracając w ten sposób symbolicznie do momentu poczęcia z zamiarem rozłączenia tego, co wówczas zostało złączone. Bywało też, że chcąc pomóc kobiecie i złagodzić jej cierpienia mężczyzna penisem znaczył krzyż między jej piersiami, tuż nad brzuchem.

Dzisiejszemu człowiekowi, skażonemu seksualizacją popkultury, te zabiegi wydają się dziwne i perwersyjne, jednak jeśli przyjrzeć im się z ludowego, magicznego punktu widzenia, niewiele mają wspólnego z perwersyjnym wyuzdaniem, a bardzo wiele z mistycznym odtwarzaniem czasu początku. Znaczenie krzyża między piersiami kobiety ma przecież dokładnie ten sam wydźwięk, co znaczenie kijem kierunków świata w micie kosmogonicznym. Mężczyzna daje tym sposobem znak, że to co dzięki niemu się poczęło i  miało urosnąć, jest już wystarczające i dokładnie takie jak być powinno, że nastąpił koniec wzrostu w dotychczasowej jego formie. Dlaczego penisem?  Poród to ukoronowanie płodności, jej apogeum. Kobieta wkłada w niego całe swoje jej pokłady. Byłoby więc niewłaściwym, by mężczyzna w tym akcie używał czegoś innego, niż najbardziej płodnej części ciała. Nie jest to więc akt erotyczny, a mistyczny w swym wydźwięku.

Matka i dziecko i…

Po szczęśliwym rozwiązaniu z jednej osoby, którą była ciężarna, powstają dwie – już integralne – matka i nowo narodzone dziecko. Od tego momentu są oni rozpatrywani osobno, jako oddzielne istoty. Dziecko należy przywitać jak przystało na długo oczekiwanego członka rodziny.  Zawijano więc je w pierwszą pieluszkę i tuż po porodzie podawano do pocałowania każdemu, kto mieszkał w domu. Miało to na celu zaznajomienie dziecka z domownikami, ale również przedstawienie go duchom domowym jako swego, tego chcianego, witanego z radością. Przedstawiano też owe nośnikowi sił boskich w każdym domu – ogniowi. Unoszono noworodka nad paleniskiem, tak by oświetlił go i ogrzał blask ognia. Miało to przynieść dziecku późniejsze zdrowie i krzepę. Często ubierano nowo narodzone dziecko w czystą ojcowską koszulę, tym samym od razu wskazując jego przynależność do rodu i równocześnie, poprzez odzież przenosząc pożądane cech rodzica na dziecko.

Film autorki Mariny Abramowic ,,Balkan Erotic Epic”, która  jest performerką artystyczną. Stanowi w naszym artykule formę ciekawostki.

By zadbać o zdrowie noworodka i jego matki, przeciw duchom chorób obwiązywano łóżko powrozem, u wezgłowia kładziono sierp, a w nogach miotłę. Powróz miał odgradzać, miotła wymiatać, a sierp kaleczyć i ciąć choroby. Istotnym dla zdrowia i bezpieczeństwa obojga było kadzenie, przepędzające wszelkie zło z izby. Kadzono więc zaraz po porodzie ziołami, ale także na przykład krowim rogiem, którego przykry zapach miał skutecznie odstraszyć duchy.

Powszechnie uważano, że dziecko i matka zostają pod szczególną opieką Matki Boskiej. Miała ona przybyć i pomóc w rozwiązaniu. Jeśli więc doszło do szczęśliwego finału, właśnie dla Bogini pieczono słodki chleb, który najpierw podawano położnicy, a potem innym członkom rodu, by spożywali na cześć bóstwa. Okrawek tego pieczywa zawiązywano noworodkowi w pieluszce. Miał on chronić go od uroków i złych oczu. Należy pamiętać, że jak świat wielki, zawsze występowała bogini , która przybywała do kobiet pomagać w najbardziej kluczowym momencie – porodzie. Należy zatem założyć, że obecność Matki Boskiej przy narodzinach jest echem dużo starszych wierzeń i pradawnych słowiańskich Bogiń przybywających z pomocą swym rodzącym córkom.

Kiedy nadchodził czas, by dziecko nakarmić po raz pierwszy, babka przyjmująca poród trzymała nad jego głową sito z chlebem oraz po jednym bochnie pod każdą pachą, by dziecko zawsze było syte. Była to magiczna wróżba i życzenie szczęścia dla życia noworodka.

Kobiety i dzieci ze wsi Lisków, po 1906, Public domain

Tak jak wiele zakazów i nakazów dotyczyło kobiety w ciąży, tak jeszcze więcej obowiązywało położnicę. Mawiano, że nie może ona stopą dotknąć ziemi, ponieważ spala ją i wyjaławia. Ściągała też nieszczęście na ludzi, dlatego dobrze było, by spotkawszy człowieka odwracała od niego wzrok.

Jeśli szła nabrać wody ze studni, musiała stanąć w pewnej odległości i czekać, aż ktoś jej wody przyniesie, sama bowiem nie mogła zbliżać się do źródła. Groziło to podobnymi konsekwencjami, jak  u ciężarnej. Kobiecie w połogu nie wolno było piec chleba ani opuszczać domostwa po zachodzie słońca. Najlepiej zaś, by w ogóle nie wychodziła z domu, ponieważ i jej i dziecku groziło, że dopadną ich duchy, które mogą męczyć na przeróżne sposoby, jeśli przekroczą domowy próg. Wyraźnym pozostaje, że mimo skończonego czasu posiadania dwóch dusz, wraz z porodem nie kończył się czas przebywania pomiędzy światami i magiczności stanu. Działo się tak być może dlatego, że pokonując drogę prowadzącą do międzyświata, trzeba było mieć czas by wrócić.

Po porodzie z jednej osoby robiły się dwie odrębne istoty, jednak nie należy zapominać, że podczas porodu przychodzi na świat jeszcze coś. Coś co podtrzymywało życie, ale samo z siebie żyć nie mogło, nie mogło też samo umrzeć. Niby ludzkie, a jednak jego brak nie czyni człowiekowi długotrwałej szkody. Rodzone razem z dzieckiem, a jednak chwilę po porodzie zupełnie od niego odrębne – łożysko. Nic zatem dziwnego, że uważano je za twór ze wszech miar magiczny. Nie należało oczywiście takiej gratki zmarnować.  Pod żadnym pozorem nie wolno było łożyska wyrzucić. Mogło to skutkować bezpłodnością rodzącej. Gorsze było tylko zakopanie go sznurem pępowinowym do dołu, co już na pewno skutecznie odbierało płodność. Znająca swój fach i niezłośliwa babka zakopywała łożysko sznurem w górę. Najbardziej pożądaną sytuacją była zaś ta, gdy na miejscu pochówku łożyska zasadzono drzewo. Wówczas magicznie los dziecka splatał się z drzewem, które wspierało młodego człowieka swą siłą i witalnością. Znowu działała tu prosta magiczna zależność – jeśli wyrośli na jednym łożysku są jak bracia i ich losy muszą być związane. Zwyczajowo dla syna sadzono dąb, a dla córki lipę.

Piastunka z dzieckiem, 1883, Public domain

Jednak łożysko było zbyt łakomym magicznym kąskiem, by je po prostu w całości zakopać nie uszczknąwszy choć kawałka. Babki często „kradły” kawałki łożyska. Zwłaszcza cenne były te od pierworódek, lub od dzieci z nieprawego łoża. Miały one szczególną moc usuwania znamion, mielone nadawały krzepy, a nawet wracały potencję i sprawiały, że broń myśliwska potarta takim łożyskiem strzelała zawsze celnie ubijając zwierzynę.

Kiedy wszelkie czynności porodowe zostały zakończone, kiedy uprzątnięto porodowy chaos i zjedzono boski chleb, matkę i dziecko pozostawiano w ciszy i spokoju domu, zapewniając im wszelkie wygody przez kolejne czterdzieści dni. Należy bowiem pamiętać, że poród to tylko etap, a nie finał przychodzenia na świat Słowianina.

Bibliografia

[1] Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego tom 9/II Zwyczaje, obrzędy i wierzenia urodzinowe, Polskie towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław- Cieszyn 2013
[2] Ch .Vakarelski, Etnografia Bułgarii, Wrocław 1965
[3] Janicka- Krzywda, K. Ceklarz, czary góralskie. Magia Podtatrza i Beskidów zachodnich, Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego 2014
[4] Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, Część II, O polskiej tradycji obrzędów ludzkiego życia,  1988
[5] J.G. Frazer, Złota gałąź. Studia z magii i religii, Kraków 2017 J.G. Frazer, Złota gałąź. Studia z magii i religii, Kraków 2017
[6] Kowalik, Kosmologia dawnych Słowian, Kraków 2004

Autorka artykułu: Agnieszka Ptaszyńska
Korekta: Ewa Mszczuja Jabłońska
W ramach iSAP- Słowiańska Agencja Prasowa
CC- BY- SA 3.0