Ładowanie

Dni Wendyjskie, enklawa Słowiańszczyzny i Drzewianie

Dni Wendyjskie, enklawa Słowiańszczyzny i Drzewianie

Pierwszego września w Polsce tradycyjnie rozpoczyna się rok szkolny. W Wendlandzie jednak, czyli regionie w północnych Niemczech, obejmującym w przybliżeniu powiat Lüchow-Dannenberg wraz z okolicami, ten dzień stanowił początek tzw. Dni Wendyjskich (niem. Wendentage). 

Termin Wendland został po raz pierwszy użyty około 1700 roku przez pastora Christiana Henninga, który w ten sposób określił tereny nad lewym brzegiem dolnej Łaby. Do okręgu Lüchow-Dannenberg, należy dziś 336 miast i wsi. W XVII wieku jeszcze 150 z nich, a więc prawie połowa, miała całkowicie słowiańskojęzyczną ludność lub przynajmniej znaczną część ludności, posługującą się językiem połabskim, nazywanym także językiem drzewiańskim. Przyjmuje się, że zarówno język, jak i słowiańskie obyczaje skutecznie opierały się polityce germanizacji, aż do XVIII wieku. Dzięki temu Wendland stanowił kiedyś jedyną, obok Łużyc, enklawę Słowiańszczyzny w nowożytnych Niemczech. Śladami słowiańskiej przeszłości we współczesnym Wendlandzie są m.in. nazwy miejscowe i nazwiska pochodzenia słowiańskiego oraz charakterystyczne wsie o układzie okolnicy (niem. Rundlinge). Pierwsze informacje o Drzewianach, nazywanych także Słowianami Połabskimi, dotarły do Polski w roku 1899 za sprawą Alfonsa Parczewskiego, który interesował się także Łużyczanami.

Wykłady w domu Paruma Schulze, fot.: dr Justyna Michniuk.

Uczestnicy Dni Wendyjskich

Festiwal, przypominający i informujący o słowiańskiej przeszłości tych terenów, został przygotowany przez Koło Pracy i Przyjaciół Wendlandu (niem. Wendischer Arbeits- und Freundeskreis e.V.)  przy współpracy z Stowarzyszeniem okolnicy (niem. Rundlingsverein e.V.) oraz Muzeum okolnicy w Lübeln (niem. Rundlingsmuseum Lübeln) na terenie samego Muzeum. W festiwalu brały udział także organizacje serbołużyckie z Saksonii i Brandenburgii, które z Wendlandem łączy ponad 30-letnia współpraca kulturalna. Na terenie Muzeum okolnicy w Lübeln można więc było znaleźć stoiska m.in. oddziału Domowiny im. “Handrija Zejlerja“z miasta Wojerecy (niem. Hoyerswerda), Stowarzyszenia dla języka dolnołużyckiego w kościele z miasta Cotbus/Chóśebuz (niem. Förderverein für die wendische Sprache in der Kirche e.V.), Koła Pracy i Przyjaciół Wendlandu, stoiska artystów, prezentujących rękodzieło i wiele innych.

Punktem kulminacyjnym programu był występ grupy taneczno-wokalnej z Wendlandu o nazwie De Öwerpetters e.V., którzy zaprezentowali się w tradycyjnych strojach ludowych z tej okolicy. Znaczenie takich wydarzeń można również mierzyć „osobistościami”, które w nich uczestniczą. W tegorocznej edycji festiwalu byli to m.in. przewodniczący Domowiny Dawid Statnik, burmistrz miasta Lüchow Torsten Petersen, czy też znana piosenkarka i autorka tekstów z Wendlandu, Carla Lodders z miasta Dannenberg.

Stary zwyczaj Słowian Połabskich: drzewo krzyżowe – tzw. Kreuzbaum

Zaledwie kilka lat temu w Lübeln odrodził się zapomniany zwyczaj Słowian Połabskich: wznoszenie drzewa krzyżowego. W 2020 roku został on przywrócony i zainscenizowany po raz pierwszy. W sobotę 02.09.2023 w południe przewodniczący stowarzyszenia Wendischer Arbeits- und Freundeskreis, Ernst Stelte oraz pracownik muzeum Holger Schultz występujący jako postać historyczna Johann Parum Schultze, powitali gości zgromadzonych przy drzewie krzyżowym. Następnie Parum Schultze jako burmistrz przeprowadził ceremonię polania drzewa krzyżowego piwem, co należało niegdyś do tego zwyczaju. Później barwny program zaprezentował zespół instrumentalny Serbska Reja z Łużyc, De Öwerpetters oraz dziecięcy zespół taneczny De lütten Öwerpetters. Przepiękne stroje wendyjskie, radosne tańce oraz śpiewy w wymarłym już języku, wypełniły okolicę.

Drzewo krzyżowe w skansenie Muzeum w Lübeln, fot.: dr Justyna Michniuk

Co jeszcze powinniśmy wiedzieć  o tym połabskim zwyczaju?

Słowianie Połabscy w dniu, który kościół katolicki świętuje dziś jako Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, stawiali na środku wsi dębowy krzyż. Musiał tam stać, dopóki nie upadnie. To miejsce na placu wiejskim było święte i nikomu nie wolno było go zbezcześcić np. przechodzić przez nie brudnymi stopami. Jak głosi legenda, pewnego dnia wół pędzony z pastwiska zbliżył się do drzewa krzyżowego i pocierał się o nie, ponieważ swędziała go skóra. W rezultacie tych działań drzewo upadło i zabiło woła. Dla mieszkańców wsi był to ważny znak. Odebrali go jako przezwyciężenie nieszczęścia i znak pomyślności. Przyprowadzili więc cały swój żywy inwentarz i zgromadzili wokół drzewa, aby ich zwierzęta otrzymały niejako błogosławieństwo od bogów. Chłopi pili, tańczyli i śpiewali wokół drzewa. Wtedy ich burmistrz podszedł do nich ubrany w odświętne, czyste ubranie. W jednej ręce trzymał lampkę, a w drugiej szklankę piwa. W ten sposób chodził po placu wiejskim o układzie okolnicy, skrapiał go piwem i błogosławił słowiańskimi powiedzonkami. W wielu wsiach domy i stodoły, kuchnie, pokoje, piwnice i wszystko inne też skrapiano piwem, ponieważ wierzono, że inaczej zdarzyłoby się nieszczęście. Celebracja zwyczaju kończyła się libacją alkoholową. Ludzie twierdzili, że tak ma być, bo inaczej bydło nie będzie dobrze rosło.

Język drzewiański

W programie festiwalu Wendentage 2023 wyróżniał się wykład na temat języka drzewiańskiego. Prezentację pt.  Zapomniany język Wendlandu, wygłosił językoznawca, dr Vladislav Knoll, pracownik Instytutu Slawistyki Akademii Nauk Republiki Czeskiej z Pragi. Dyskusja po wykładzie skupiła się na pytaniu, dlaczego język Słowian Połabskich nie przetrwał, chociaż do dziś przetrwały oba języki serbołużyckie. Głównym powodem był zapewne fakt, że duchowni w Wenlandzie nie byli entuzjastycznie nastawieni do tego języka. Młodzi ludzie nie chcieli więcej mówić w tym języku, a ci, którzy używali go publicznie, byli wyszydzani i wyśmiewani. Warto dodać, że w Wenlandzie wprowadzono także różne oficjalne zakazy używania języka drzewiańskiego. Na przykład w 1672 r. zarządca Dannenbergu- Georg Wilhelm Schenk von Winterstedt (1635 – 1695) – zakazał publicznego używania języka połabskiego: 

„Zabrania się również wszystkim Wendom wymówić choćby słowo po wendyjsku w obecności duchownych”.

Wśród organizatorów Dni Wendyjskich pojawiła się już pierwsza myśl o rewitalizacji zmarłego języka. Na obecnym etapie nie da się jednak jeszcze oszacować, jak wielkie byłoby zainteresowanie np. dłuższym kursem językowym. W celu przywrócenia do sfery publicznej wymarłego języka podjęto już różnego rodzaju działa. Były to m.in. opracowanie i wyprodukowanie ośmiu różnych motywów dwujęzycznych pocztówek. Kolejne cztery motywy z Wendlandu zdobią małe pamiątkowe magnesy z dwujęzycznym pozdrowieniem.

De Öwerpetters , fot.: dr Justyna Michniuk

W sprzedaży jest również niemiecko-drzewiańska gra memory. Dodatkowo na dwujęzycznych serwetkach można przeczytać, jak zamówić piwo lub posiłek oraz jak się przywitać, podziękować i pożegnać. Dość niezwykłe pamiątki z motywami drzewiańskimi pochodziły z pracowni mistrzyni malarstwa na szkle, Birgit Pattoki z Bergen koło Hoyerswerdy. Specjalnie na Dni Wendyjskie przygotowała ona sześć szklanek malowanych techniką kolorowej emalii z obrazami przedstawiającymi stroje ślubne z Wendlandu, z dwujęzycznym napisem. Także wspomniany już slawista, dr Knoll, prowadził krótki kurs języka połabskiego na festiwalu, który cieszył się dużą frekwencją. Rozmówki języka drzewiańskiego to pomysł na nowy produkt, który mógłby powstać na jeden z kolejnych takich festiwali.

Werner Meschkank, pierwszy z prawej z organizatorami festiwalu, fot.: dr Justyna Michniuk

Co oferowały Dni Wendyjskie?

W trakcie festiwalu odbyły się również krótkie wykłady na tematy związane ze Słowianami Połabskimi oraz kulturą i tradycjami Serbołużyczan. Holger Schultz, występujący jako legendarny burmistrz i autor XVIII-wiecznej kroniki Wendlandu, mówił o prawach Słowian Połabskich w świetle średniowiecznych ksiąg, Werner Sroka z Hoyerswerdy opowiedział o badaniach serbołużyckiego slawisty Arnošta Muki i czeskiego ludoznawcy oraz malarza Ludwika Kuby w Wendlandzie, archeolog dr Arno Lucke opowiadał o przesądach otaczających wampiry w Wendlandzie, dr Hartmut Leipner referował na temat serbołużyckich duchownych, Biblii w języku dolnołużyckim i znaczeniu druków kościelnych dla rozwoju serbołużyckiego języka pisanego, a dr Justyna Michniuk zaprezentowała dziecięce stroje serbołużyckie z regionu Slepo ich symbolikę oraz historię. Ponadto festiwalowi towarzyszyła szeroka oferta kulinarna, warsztaty dla dzieci, śpiewane bajki w wykonaniu barda z Łużyc Bernda Pittkuningsa oraz przedstawienie teatralne w języku górnołużyckim z tłumaczeniem na niemiecki, o które postarała się grupa teatralna “Bratrowstwo” z Hoyerswerdy na Łużycach Górnych.

Kolejny festiwal ma się odbyć za 2 lata.  

Taniec. De Öwerpetters , fot.: dr Justyna Michniuk

Autorzy artykułu: Werner Meschkank-Mĕškank, dr Justyna Michniuk
Tłumaczenie: dr Justyna Michniuk
Korekta: Karolina Lisek
W ramach iSAP – Słowiańska Agencja Prasowa

Opublikuj komentarz